niedziela, 18 stycznia 2015

Rozdział 16

Po raz kolejny obudziłam się z bolącym karkiem i zdrewniałą szyją. Wymasowałam bolące miejsca po czym wstałam z łóżka. Otrzepując pierzę uwalniające się z poduszki z moich włosów, udałam się do toalety. Przemyłam twarz zimną, przyjemnie chłodzącą wodą. Założyłam na siebie jakieś pierwsze lepsze spodnie i do pasowałam do nich koszule. Postanowiłam, że odepnę kilka guzików, w ten sposób ukazując lekko mój dekolt. Włosy pozostawiłam rozpuszczone. Jedynie jeden kosmyk zaciągnęłam za ucho. Makijaż postanowiłam odpuścić sobie tego dnia, pozostawiając jedynie na lekki tusz na moich rzęsach. W ostatnich minutach nałożyłam odżywkę na paznokcie po czym zabierając torbę i teczkę udałam się do jadalni.
- Dzień dobry. - przywitałam się z domownikami. Byłam zaskoczona widząc ich wszystkich przy jednym stole, przed mną. Spojrzałam ukradkiem na zegarek. 09.16 wskazywały wskazówki mechanicznej ozdoby która znajdowała się na moim nadgarstku. Było dość wcześnie jak na co dzień.
- Witaj kochanie. - German podszedł do mnie po czym ucałował mój policzek. Lekko zaskoczona spojrzałam na niego pytająco. - Nie ukrywajmy już tego, Angie. - szepnął na tyle głośno, aby każdy zgromadzony mógł usłyszeć. - Ja i Angie postanowiliśmy dać sobie szansę. - oznajmił dumnie obejmując mnie w pasie.. Nie rozumiałam nic z tej sytuacji. Ach, tak. Wczorajszy wieczór. Patrząc na zaskoczonych domowników natknęłam się na zdezorientowany, ciepły wzrok Rajmundo.
- Jejku! Tato, Angie tak się cieszę! - wykrzyknęła Violetta po czym podbiegła do nas i objęła. Odwzajemniłam uścisk mojej siostrzenicy. Wbrew tej dziwnej sytuacji czułam się dość dobrze. 
- Jestem bardzo rad z tego powodu! Gratulację! - oznajmił Ramallo. Uśmiechnęłam się w stronę asystenta mojego... chłopaka? German uścisnął mu dłoń.
- Ach! Jak się cieszę! Nareszcie, po takim czasie odważył się pan czuć to co czuję! Jestem z pana dumna, panie Germanie! I z ciebie również Angie! Życzę dużo miłości i mam nadzieje, że być może za jakiś czas, w niedalekiej przyszłości zostanę ciocią...
- OLGA! - przerwaliśmy z Germanem jednogłośnie gosposi. A ta jak zwykle zaśmiała się i wróciła do kuchni. Uśmiechnęłam się w stronę Germana, trzymając dłoń na jego dłoni która znajdowała się na mojej tali. Nagle podszedł do nas nie zauważony Rajmundo. Widząc go lekko dygnęłam. Mimo iż tak naprawdę nic nas wtedy nie łączyło to czułam, że być może...
- Gratuluję. - z jego ust wydostało się tylko to jedno słowo. Wygadany na co dzień młody inżynier wypowiedział, tylko "Gratuluję". Spojrzałam na niego tak jakby moje oczy mówiły "przepraszam". Odpowiedział mi swoim spojrzeniem.
- Dziękuje. - odpowiedziałam. Rajmundo lekko zbliżył się do nas po czym spojrzał dziwnie na Germana a ten pokiwał potwierdzająco głową po czym zabrał rękę z moich bioder. Po pewnym czasie to  ręka Rajmunda znajdowała się na mojej tali. Objął mnie ciepło. 
- Bądź szczęśliwa, bo na to zasługujesz. - szepnął mi prosto w ucho. Uśmiechnęłam się sama do siebie i odwzajemniłam uścisk. 
- Będę. - szepnęłam. Po dłuższej chwili Rajmundo oddał mnie swemu kuzynowi. Mrugnął do Germana po czym uścisnął jego dłoń.
- Dbaj o nią przyjacielu. - oznajmił. Słysząc to lekko zarumieniłam się. German pokiwał twierdząco głową. Rajmundo pożegnał nas i udał się do pokoju gościnnego. 
- Angie, musimy iść już do Studio. - oznajmiła Violetta. Spojrzałam ponownie na zegarek. Już ta godzina a ja jeszcze nie skonsumowałam ani kęsa. Westchnęłam ciężko patrząc na stół pełen pyszności. 
- Nie tym razem Violu. Zabieram dzisiaj Angie na mały spacerek. Przekaż Pablo, że odwiozę ją na czwartą lekcję i przeproś go. - usłyszałam zza pleców głos Germana.
- Mhm, rozumiem, tylko nic nie zbrójcie. A więc bawcie się dobrze. Do zobaczenia Angie. - mówiąc to podeszła do taty i ucałowała jego szorstki policzek po czym wyszła z domu. Ramallo gdzieś znikł a ja z Germanem zostaliśmy sami. 
- A więc gdzie mnie zabierasz? - spytałam. 
- Niespodzianka. - odpowiedział dziarsko German, przyciągając mnie do siebie. Czułam jak jego tors uciska moje piersi. Poczułam przyjemnie ciepło na wargach. Przymknęłam oczy i oddałam się pocałunkowi. 
- Ale daj mi chwilę, nie ubrałam się dość dobrze. - oznajmiłam.
- Wyglądasz świetnie. A ubiór nie ma większego znaczenia. - mówiąc to wyciągnął zza siebie moją marynarkę i obrócił tyłem do siebie. Kończąc zakładanie marynarki na mnie obrócił ponownie we właściwą stronę. - Ważne, że będziemy razem, tak? 
- Tak. Już zawsze razem. 
Nie minęła godzina a już znajdowaliśmy się w parku. Po drodze wstąpiliśmy do restauracji bo German uparł się, że muszę coś zjeść a ja nie stawiałam większych oporów. Spacerowaliśmy po chodniku trzymając się za dłonie. 
- Chcę już tak zawsze. - oznajmiłam podczas gdy przysiedliśmy na ławce. German przysunął się do mnie po czym objął mnie w tali.
- Ja również.
- Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać? - spytałam nie pewnie.
- O czym chciałabyś rozmawiać?
- Do dzisiejszego ranka nie wiedziałam, że zdecydowaliśmy się na bycie razem. - zdałam się na odwagę aby to powiedzieć.
- A więc nie chcesz być ze mną?
- Wręcz przeciwnie. German, po prostu mnie zaskoczyłeś. 
- Masz na myśli, że jak całujesz się z kimś dzień przed to nic to dla ciebie nie znaczy?
- Nie, nie miałam tego na myśli. A ty już od razu zaczynasz swoje... Zaraz, zaraz. Sugerujesz mi, że jestem jakąś pierwszą lepszą która całuje się ze wszystkimi?
- Ja tego nie powiedziałem.
- German! 
- Już dobrze. Przepraszam, tak?
- Nie, to ja przepraszam. Zbyt gwałtownie zareagowałam. Po prostu nie sądziłam, że to wszystko potoczy się tak szybko i... - oznajmiłam spuszczając wzrok. German uchwycił mój podbródek po czym uniósł do góry.
- Kocham Cię. - usłyszałam z ust mego ukochanego. 
- Ja też cię kocham, ale... - zachwiałam się.
- Ale co? Czy to nie jest najważniejsze, że się kochamy? Że chcemy być blisko? - przerwał mi German.
- Masz rację. Przepraszam. - mówiąc to wtuliłam się w masywne ramiona inżyniera. Chciałam już tak pozostać na zawsze. Niespodziewanie zadzwonił telefon. Spojrzałam ironicznie na Germana. - Odbierz.
- Witam. German Castilio z tej strony. W czym mogę pomóc? - odpowiedział wyrecytowanym głosem do słuchawki. Wywróciłam oczami po czym nasłuchiwałam rozmowy. - Ale, że teraz? Przepraszam, ale jestem zajęty...  - słysząc to wiedziałam jak skończy się nasze dzisiejsze spotkanie. Po woli założyła torebkę na ramię po czym wstałam. - Rozumiem. Postaram się być jak najszybciej. Do widzenia. 
- Nie tłumacz się. Widzę, że to coś ważnego. Jedź. 
- Ale...
- Spokojnie, nie ostatni raz się spotykamy. 
- Kocham Cię. - mówiąc to podszedł do mnie i ucałował mój policzek.
- Powtarzasz się. No jedź. - parsknęłam.
- Odwiozę cię do Studio. - oznajmił popychając mnie lekko w stronę samochodu.
- Nie, nie trzeba. Źle się czuję i chyba odpuszczę sobie dzisiaj. Już i tak jestem całkiem spóźniona a lekcje mam dziś tylko jedną. Pójdę do domu. - odparłam.
- Na pewno wszystko dobrze? - spytał troskliwie.
- Tak, na pewno. 
- Dobrze, jakby coś się stało masz dzwonić. Papa kochanie. - mówiąc to ponownie ucałował mój policzek i oddalił się w stronę samochodu. Żegnając go wzrokiem wyciągnęłam telefon po czym wykręciłam numer Germana. Nie lada chwile zauważyłam jak inżynier w oddali wyciąga komórkę i obraca się w moją stronę.
- Witam. German Castilio z tej strony. W czym mogę pomóc? - usłyszałam szarmancki głos w słuchawce.
- Już tęsknie. - szepnęłam do telefonu. Po mimo odległości zobaczyłam uśmiech ukochanego. Zauważyłam jak wysyła mi buziaka. Złapałam go niezgrabnie po czym przyłożyłam do serca. Po tym miły geście każde z nas poszło w swoją stronę. 
Wędrując w stronę domu słuchałam dźwięków jakie wydawały ptaki. To tak jakby porozumiewały się ze sobą. To jest dobre, gdy potrafią ze sobą rozmawiać a nie kłócić. Zawsze mają ten sam ton, ale odzwierciedlają go w inne sygnały, po prostu w słowa. 
Ukradkiem weszłam do domu tylnimi drzwiami. Nagle ku moim oczom pojawił się Rajmundo siedzący przy ladzie otoczony stertą papieru. Przeglądał jakieś broszury i popijał kawę. 
- Co tak wcześnie? Randka się nie udała? - spytał. Lekko zaskoczona wywróciłam oczami.
- Było wspaniale. - oznajmiłam. - Mimo to źle się poczułam i postanowiłam wrócić do domu.
- Aż tak źle całuje? - słysząc to nie mogłam stłumić mimo wolnego śmiechu. W porę się pohamowałam.
- Ale że niby ty czy on? - postanowiłam dalej drążyć w grę. Podeszłam do kredensu z którego wyciągnęłam filiżankę oraz herbatę z imbirem. Przysiadłam na przeciw mojego nowego przyjaciela. 
- Chyba nie miałaś jeszcze okazji przeżyć pocałunek ze mną. Chyba, że...
- Nie, nie miałam okazji.
- Ale coś mi świta w głowie... Mhm.
- Nie ta impreza. - odparłam z ironią w głosie po czym oboje wybuchliśmy śmiechem. Nie sądziłam, że tak dobrze się dogadujemy. Mijały minuty, godziny a ja wciąż gawędziłam z Rajmundo przy kolejnych filiżankach herbaty. Po kolacji wszyscy się rozeszli a my wciąż rozmawialiśmy na każdy namięknięty temat. Już dawno tak się nie czułam. Mimo to German wciąż nie wracał. Rajmundo zaproponował po lampce wina które zakupił będąc w delegacji we Francji. Tamtejsze wina są wyborne. - Odkąd pracujesz z Germanem? - spytałam wyraźnie zaciekawiona. Brak osoby tak bliskiej memu sercu jaką był German, zżerał mnie od środka. Musiałam zmienić temat na niego.
- Od dłuższego czasu. Między innymi od samego początku.
- Czyli dokładniej? Nie wyglądasz na doświadczonego czterdziestolatka. 
- Mam dwadzieścia dziewięć lat i trzymam się dobrze. Dzięki, że pytasz. - odparł. 
- Jesteś zbyt młody aby nabrać doświadczenia. 
- A madame ile ma lat? Osiemnaście? A może czterdzieści osiem? - słysząc to usłyszałam również drażliwy śmiech. Dodając swój sarkastyczny uśmiech smaknęłam Rajmundo w głowę gazetą którą właśnie znalazłam w moich rękach.
- Dwadzieścia siedem. Dziękuje, że pytasz. Również czuję się dobrze. - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Lubisz dojrzałych mężczyzn? - słysząc pytanie o mało co nie zakrztusiłam się. Spojrzałam w stronę inżyniera. Z jego oczy wyczytywałam powagę. 
- Nie rozumiem co masz na myśli. 
- No bo skoro jesteś z Germanem, a on jest dość sporo od ciebie starszy i pomyślałem...
- Źle pomyślałeś. Wiek to tylko liczby. - mówiąc to spuściłam głowę w dół i resztę uwagi skupiłam na okręgach jakie pływały po warstwie wina. 
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić. - usłyszałam. Postanowiłam zostać nie ugięta. Niespodziewanie Rajmundo zszedł z krzesła po czym podszedł do mnie i podał mi rękę.
- Co ty wyprawiasz? - spytałam. Za nim się zorientowałam w ręku Rajmundo znajdował się pilot do wierzy stereo. Całe pomieszczenie wypełniła skoczna muzyka. 
- Mogę prosić panią do tańca? - wypowiedział szarmanckim głosem po czym wypił jednym łykiem pełną lampkę wina.
- Rajmundo, nie wygłupiaj się. - próbowałam pohamować zapał młodego inżyniera.
- Ależ, nalegam. - słysząc to wywróciłam oczami. Mimowolnie zeskoczyłam z krzesła aby udać się w stronę sypialni mimo to zanim się zorientowałam poczułam czyjąś dłoń. Zostałam obrócona w stronę mojego napastnika. - Nalegam. 
Widząc maślane oczka Rajmundo, nie mogłam się powstrzymać. Ułożyłam wygodnie dłoń na ramieniu partnera a on ułożył dłonie na mojej tali. Nim zdążyłam się zorientować byłam zajęta tańcem z Rajmundo. Kilka razy zostałam uniesiona do góry, kilka razy okręcona niczym baletnica i wypieszczona każdym ruchem tanecznym. Nie mogłam nie nadepnąć kilkakrotnie na drogie buty mego partnera, zostawiając na nich nikły ślad. Nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Nagle w pokoju rozeszła się wolna ballada. Razem z Rajmundo zatrzymaliśmy się w miejscu. 
- Pozwolisz? - spytał. Po dłuższym milczeniu kiwnęłam potwierdzająco głową. Rajmundo przyciągnął mnie do siebie dzięki czemu łatwiej było mu objąć mnie jedną ręką. Drugą natomiast trzymał moją dłoń. Ja obejmowałam wciąż jego szyję. Z każdą sekundą utworu, serce biło mi szybciej. Razem z moim partnerem zmienialiśmy powolnie miejsce położenia, będąc sklejeni ze sobą. Czułam się wspaniale. Już dawno tak się nie czułam. Nagle nastąpiła cisza. Wpatrywałam się prosto w oczy Rajmundo a on w moje. Odwzajemnialiśmy każde spojrzenie. Czuliśmy swój każdy oddech. Wciąż staliśmy objęci. W któryś momencie chciałam odejść, ale nie mogłam. Coś mnie zatrzymywało i nie był to Rajmundo. Nagle piękny uśmiech mego partnera zszedł z jego twarzy. Za niepokoiłam się.
- Co się dzieje? - spytałam.
- Też chciałbym o to samo zapytać! - usłyszałam zza pleców. Za nim się zorientowałam coś lub ktoś wyrwał mnie z objęć Rajmundo, jak lalkę. Ujrzałam zdenerwowanego Germana który trzymał mnie tuż koło siebie.
- German... - zaczął zakłopotany Rajmundo.
-  Porozmawiamy później, teraz zostaw mnie samego z Angie. - rozkazał. Młody inżynier postąpił tak jak mu kazano. Szepnął tylko "Dobranoc" po czym zniknął. 
- German ja ci to wytłumaczę. - zaczęłam. 
- Proszę bardzo, słucham? 
- To nie tak jak myślisz. - zaczęłam tłumaczyć.
- To jak? - dopytywał.
- Proszę nie przerywaj mi. My po prostu rozmawialiśmy...
- Właśnie byłem świadkiem waszej interesującej rozmowy. 
- German! Uspokój się! - próbowałam załagodzić zdenerwowanie. 
- Jestem spokojny, Angie! Ja jestem spokojny! Nie jestem zły! Ja po prostu czuję się... źle. Nie czuję się teraz jak mężczyzna powinien się czuć. Widziałem cię w objęciach innego, Angie. To tak jakby ze mną było ci źle. Pytałem się, czy mogę jechać dziś, odpowiedziałaś, że tak. A tym czasem zastaję cię o tej porze i to jeszcze z nim... Zaraz, zaraz. Ty piłaś? 
- Tylko łyk. German, przestań. Nie zdradziłam cię. Nie potrafiłabym zdradzić cię w żaden sposób. - mówiąc to chwyciłam jego dłonie.
- Ale to zrobiłaś. - wyrwał się z uścisku po czym wyszedł zdenerwowany po drodze kopiąc w futrynę. Co się tutaj wydarzyło. Co ja właśnie zrobiłam. Nie potrafiłam niczego pojąć. Nic już nie rozumiałam. Odruchowo chwyciłam się za głowę i odgarnęłam włosy. Oczy zaczerwieniły się i zaczęły puchnąć. Zrezygnowana siadłam ciężko na krześle przy ladzie. Pozostałam sama. Sama z lampką i winem.... Przynajmniej wiedziałam jak załagodzę tamtejszego wieczoru ból i zrezygnowanie. 

__________________________
Witam serdecznie! Tak to znowuż ja. Wasza Lika powróciła do żywych. Mam nadzieje, że rozdział jak najbardziej przypadł wam do gustu bo mi całkiem, całkiem. Miewałam gorsze dni. Mimo to pomimo później pory rozdział wyszedł całkiem dobrze. Jest Rajangie o które mnie prosiliście oraz jest zdefiniowanie w jakim wieku są bohaterzy mego opowiadania. Mam nadzieje, że wam się podoba i proszę o komentarze!
Wielki buziak!
Kocham mocno!
Lika.