piątek, 24 października 2014

Rozdział 13

- German... - szepnęłam przerażona podczas gdy usłyszałam głos mojej siostrzenicy. Szwagier jedynie odsunął się od mnie a ja zeskoczyłam ze stolika zapinając koszule.
- Spokojnie, emm. Schowaj się! Schowaj się za komodą. - oznajmił bardzo cicho. Spojrzałam na niego pytająco. W końcu domyśliłam się dlaczego to powiedział, było by to dziwne, że siedzi zamknięty w gabinecie na klucz z swoją szwagierką, ehh biedna Violetta. Szybko schowałam się za szafką i przykucnęłam. Mimo tej nie komfortowej sytuacji miałam uśmiech na twarzy. Cała sytuacja przed pukaniem Violetty przypomniała mi się momentalnie. Z całego szczęścia lekko westchnęłam. - Nie martw się, kiedyś dokończymy. - szepnął w moją stronę German a ja jedynie się zaczerwieniłam. Inżynier poprawił koszule i otworzył nie pewnie drzwi. W progu stanęła jego córka.
- Tato, dlaczego nie otwierałeś?! W ogóle dlaczego drzwi były zamknięte? Gdzie jest Angie? Chcę z nią porozmawiać! - w ciągu minuty nastąpiła fala nie wygodnych pytań. Tak bardzo chciałam pomóc Germanowi i wytłumaczyć coś, skłamać aby wszystko było naprostowane.
- Ymm, chciałem posiedzieć sam... Żeby nikt nam, ee to znacz mi nie przerywał. I skąd podejrzenie, że może być tu twoja ciotka? - odparł nie pewnie. Byłam cichym świadkiem całej tej rozmowy.
- Przepraszam tato, nie chciałam ci przeszkadzać. Po prostu dziś pokłóciłam się z Angie. Zaczęła na mnie wrzeszczeć a ja jej tylko zwróciłam uwagę na to jak się zachowywała w stosunku do ciebie dziś przy śniadaniu. - oznajmiła Violetta. Coś we mnie się zagotowało. Chciałam wyjść tam i wszystko wytłumaczyć, ale nie mogłam.
- Zrozum ją córeczko, widzisz, że sama po powrocie musi wszystko sobie ułożyć. - odparł.
- Tak wiem...Tato? -
- Tak kochanie?
- Czy ciebie i Angie coś jeszcze łączy? - spytała. Z tym pytaniem coś we mnie pękło, ale nie spodziewałam się takiej odpowiedzi ze strony mojej siostrzenicy jaka później nastąpiła.
- Dlaczego pytasz?
- Bo ja nie chcę. Nie chcę aby was coś łączyło. Angie jest złą osobą. Może kiedyś była najwspanialszą osobą jaką znałam, ale dziś, teraz to nie jest ta sama Angie... Dziś mnie zraniła... - słowa mojej siostrzenicy bardzo mnie zabolały. Nie wiem jak mogłam jej coś takiego zrobić, czy to była moja wina? Nie wiem dlaczego dziś tak na nią naskoczyłam, nie wiem dlaczego dziś tak naskoczyłam na Germana, a przed chwilą oboje okazywaliśmy sobie namiętność.
- Nie wiem dlaczego się tak zachowała. Może ma okres? Spróbuj z nią porozmawiać. - oznajmił.
- Nie, nie chcę z nią rozmawiać... Przepraszam tato, że zajęłam ci twój cenny czas. - mówiąc to pożegnała ojca wzrokiem i zatrzasnęła drzwi. Momentalnie wyskoczyłam zza komody.
- Jestem zła na siebie! Jestem wściekła! - zaczęłam robić sobie wyrzuty i krążyć dookoła gabinetu szwagra.-Sama nie wiem jak mogłam jej coś takiego powiedzieć! - kontynuowałam aż w końcu German podszedł do mnie i chwycił mnie za ramiona.
- Przestań się obwiniać! - krzyknął. Spojrzałam na niego zaskoczona.
- Ale to moja wina, nie rozumiesz tego! Violetta ma mnie teraz za najgorszą osobę a ja... - nagle coś mnie uciszyło. Poczułam gorące usta Germana na moich zziębniętych wargach. Przypomniało mi się jak byłam z Pablo. On też często mnie tak uciszał. To było miłe wspomnienie. German odchylił usta od moich i objął mnie w tali.
- Idź do niej porozmawiaj z nią i uspokój się, dobrze? - słysząc to z ust ukochanego wtuliłam się w niego a on objął mnie jeszcze mocniej. - No idź, powodzenia.
Wychodząc z gabinetu pożegnałam ukochanego wzrokiem i ruszyłam w stronę pokoju Violetty. Każdy schodek był co raz trudniejszy do pokonania. Po długiej tułaczce stanęłam wreszcie przed drzwiami Violetty. Nie pewnie zapukałam, ale nie usłyszałam odpowiedzi. Postanowiłam wejść. Violetta siedziała na łóżku z pamiętnikiem na kolanach i coś zapisywała. Od razu po przekroczeniu progu przykucnęłam na łóżku i wyrwałam z rąk siostrzenicy pamiętnik po czym wyrzuciłam go za siebie.
- Oszalałaś?! Pozwolił ci tu ktoś wejść?! - mówiąc to chciała pobiec na ratunek zeszytowi, ale jej na to nie pozwoliłam.
- Tak oszalałam i nie, nikt mi nie pozwolił, sama sobie pozwoliłam! - oznajmiłam z pełnym spokojem.
- Nienawidzę cię! Rozumiesz? N-I-E N-A-W-I-D-Z-Ę!! - mówiąc to Violetta odepchnęła mnie i skuliła nogi po czym schowała twarz. W oku zakręciła się łza. Przyczołgałam się do niej i objęłam po czym mocno przytuliłam do siebie.
- A ja cię kocham, kocham jak nikogo innego. Rozumiesz?! - krzyknęłam na tyle głośno, aż Violetta spojrzała się na mnie. Odchyliłam jej kosmyki włosów i ucałował czółko. - Przepraszam Vilu, przepraszam za wszystko. - oznajmiłam po czym siostrzenica w tuliła się we mnie mocniej.
- Nie rań mnie więcej... - szepnęła. Poklepałam ją lekko po pleckach.
- Już nigdy...
  Powieki były ciężkie. Otworzyłam zaspane oczy i rozejrzałam się po pokoju w którym przebywałam. Było to różowo białe pomieszczenie, nie przypominające mojego szarego kanciapka którego nazywam sypialnią. Otworzyłam szerzej oczy i zorientowałam się, że na moim ramieniu znajduje się główka otoczona krótkimi blond loczkami z ciemną nasadą. Wygląda na to, że zasnęłam w pokoju Violetty a ona przy mnie. Probując wyczołgać się łóżka przykryłam siostrzenice kołderką i wstałam.Czułam lekki ból w szyi. Nie spało mi się wygodnie. Zeszłam ze schodów kierując się w stronę mojej sypialni. Tam zmieniłam swoje ubrania i zajęłam się poranną toaletą.Włosy spięłam niechlujnie w kitkę i udałam się w stronę kuchni.
- Witaj Oleńko. - mówiąc to podeszłam do gosposi i ucałowałam ją lekko w policzek.
- Dzień Dobry Angeles! Jak się spało? - spytała jak zwykle z wielkim entuziazmem plącząc się po kuchni. Wywróciłam oczami i siadłam na krzesełku przy blacie.
- Wolę nie komentować dzisiejszej nocy. - oznajmiłam masując sobie szyję. Olga spojrzała na mnie pytająco po czym lekko zachichotała.
- Aż tak źle, myślałam, że pan German to delikatny mężczyzna, no ale...
- OLGA!!! - wykrzyknęłam uspokajając gosposie. Jak mogła sobie pomyśleć, że ja i German, że my.. Co? Czy wszyscy w tym domu myślą tak samo! - Olga skąd przyszło ci coś takiego do głowy?!
- No bo byłam u Ciebie wieczorem bo twój telefon non stopem dzwonił! O mało co nie wyrzuciłam go przez okno! Nie potrafiłam odebrać kto robi takie ustrojstwa bez klawiszy...
- Do rzeczy...
- A więc nie było cię w łóżko a więc co miałam sobie pomyśleć! - odparła oburzona oskarżeniem z mojej strony. Ciężko westchnęłam!
- Olgo to, że wieczorem nie zastałaś mnie w łóżku nie znaczy, że spędziłam noc z moim szwagrem. - odparłam. Olga z przerażenia otworzyła usta. - Tak Olga, ze szwagrem! Nie zapominajmy kim tak naprawdę German dla mnie jest... - oznajmiłam po czym ujęłam w dłoń jabłko. - A teraz przepraszam. - po czym wyszłam z domu.
 Jak dobrze, że dziś sobota i mam wolne! Pogoda jest cudowna tyle sposobów na spędzenie miło wolnego czasu, ah tak tylko, że samemu to już nie będzie tak miło. Ugryzłam ostatni kęs jabłka i wyrzuciłam do kosza. Ku moim oczom pojawił się szyld domu dziecka pani Konglis. Wpadłam na świetny pomysł, a gdybym tak odwiedziła tą dziewczynkę, może dowiedziałabym się trochę więcej o niej. Udałam się w kierunku znaków prowadzących do domu dziecka. Stanęłam przed drzwiami do ogromnego budynku. Zadzwoniłam dzwonkiem i w odpowiedzi usłyszałam stanowczy męski głos "Do kogo?". Lekko zaniemówiłam po czym odparłam.
- Chciałabym odwiedzić Lucie, tylko, że... - nie musiałam kończyć faktu, że nie znam jej nazwiska, drzwi od razu rozstąpiły się przed mną. Lekko zdziwiona weszłam zza próg. "Pokój numer 56" usłyszałam. Mhm interesujące, że nie sprawdzają odwiedzających. Podeszłam do windy i kilkłam numer 56. Winda zjechała a ja lekko wstąpiłam  w jej progi. Była pusta. Szybko w mgnieniu oka znajdowałam się już na 4 piętrze. Wyszłam z windy i wzrokiem przeglądałam numerki pokoi. Ku moim oczom znajdowały się drzwi z numerkiem "56". Nie pewnie chwyciłam klamkę po czym lekko zapukałam. W odpowiedzi usłyszałam cichutkie oraz delikatne "Proszę". Pociągłam za klamkę i stanęłam w progu drzwi. Dojrzałam tam malutkie pomieszczenie z drewnianym łóżkiem i komodą w kolorze białym. Jakąś toaletkę i maluteńkę lustereczko. Na krzesełku przy toaletce siedziała dziewczynka, ta sama dziewczynka z tymi samymi długimi blond włosami i pięknymi blond oczami. Ponownie pletła warkoczyk.
- Cześć. - odparłam podchodząc do dziewczynki.
- Dzień dobry. - oznajmiła dziewczynka zaskoczona moim widokiem. Przysunęłam drugie krzesło i przysiadłam koło niej.
- Jak się masz? - spytałam przyglądając się Luci przez lusterko.
- Dobrze, dziękuje. A ty, Angie? - wydukała. Pamiętała moje imię, bardzo miło.
- Nie najgorzej. - moją uwagę przykuły kartki z jakimś tekstem i nutami. Ujęłam kilka w dłoń. - Komponujesz? - odparłam ze zdumieniem przyglądając się tekstom.
- Próbuje, ale nie można nazwać tym co robię komponowaniem. - oznajmiła wciąż nie opuszczając wzroku z warkocza. Spojrzałam na nią pytająco.
- Żartujesz sobie, to jest świetne! Jejku, nie sądziłam, ze w tak młodym wieku można tworzyć tak świetną muzykę! - wykrzyknęłam klepiąc lekko Lucie po ramieniu.
- Dziękuje, to miłe co mówisz. - odparła kończąc warkoczyk. - Podoba ci się?
- Tak, jest prześliczny. Kto cię nauczył tak pięknie pleść? - spytałam dotykając dzieło dziewczynki.
- Nie wiem, ale sądzę, że siostra. - oznajmiła.
- Masz siostrę? Jak się nazywa? - spytałam po czym odłożyłam długi warkocz na ramię Lucii.
- Mam i to dwie! Niestety nie znam ich, nie wiem jak mają na imię, kim są... - wydukała załamanym głosikiem. Lekko przechyliłam głowę i spojrzałam prosto w oczy dziewczynki.
- To skąd wiesz, że masz siostrzyczki? - spytałam odchylając kosmyki spadających włosów z  niechlujnego kucyka. Dziewczynka lekko przetarła oczy.
- Bo wiem. - odparła po czym odłożyła szczotkę na miejsce. Czułam, że uraziłam Lucie a więc postanowiłam już nie drążyć dalej tematu.
- Wiesz czym się zajmuje? - spytałam tak od czapy.
- Nie, skąd mam wiedzieć. - odparła głaszcząc włosy.
- Uczę śpiewu w pewnej szkole niedaleko. - oznajmiłam. Dziewczynka lekko się uśmiechnęła.
- Naprawdę? - spytała widocznie zainteresowana.
- Tak, może przyjdę tu po Ciebie w poniedziałek i pójdziemy razem do Studio? - spytałam. Dziewczynka aż szerzej otworzyła oczy.
- Tak, bardzo bym chciała! - mówiąc to dziewczynka wskoczyła mi w ramiona a ja przytuliłam ją do siebie po czym spojrzałam na zegarek.
- To jesteśmy umówione, wpadnę tu omówić z twoją opiekunką szczegóły naszego wypadu a póki co to muszę już zmykać. - oznajmiła.
- Szkoda, dziękuje, że mnie odwiedziłaś. Do zobaczenia! - na pożegnanie pomachałam dziewczynce i wyszłam z budynku.
Ta Lucia jest naprawdę cudowna, tylko, że zamknięta w sobie to smutne. Szłam tą samą drogą do domu. Postanowiłam, że wejdę tylnymi drzwiami od strony kuchni bo nie mam siły na rozmowy. Na blacie zobaczyłam kawał ciasta czekoladowego. Nie odmówię sobie takiej przyjemności. Podeszłam do stolika i ujęłam w dłoń kawałek biszkoptu. Nagle usłyszałam trzask! Coś mnie mocno zabolało.
- Ulala, jaka czikita! - usłyszałam zza pleców. Poczułam czyjąś dłoń na moich pośladkach. Momentalnie obróciłam się i zamachłam się w stronę napastnika dając mu bolesny cios w policzek. - Cholera! - krzyknął nieznajomy mężczyzna który zgiął się do przodu trzymając dłoń na czerwonym policzku. Chwyciłam odruchowo za torebkę aby ponownie zadać cios. - Ej, ej spokojnie moja droga.
- Kim ty jesteś i co to miało w ogóle znaczyć?! - zaczęłam traktować tego mężczyznę jak na komisariacie.
- Myślałem, że German woli łagodne kobitki a nie jakieś morderczynie z piekła rodem, haha. - mówiąc to podźwignął się z ziemi po czym podał mi dłoń. - Witam, Rajmundo jestem, ale ty moja kochana możesz mówić mi Raj i chętnie poznam cię bliżej. - odparł po czym puścił mi oczko i ponownie złapał za pośladki. Gwałtownie go odepchnęłam po czym przycisnęłam do ściany.
- A ja jestem Angie, ale ty mój kochany możesz mówić mi panno Angie i jeżeli jeszcze raz to zrobisz to nie skończy się na spoliczkowaniu. - oznajmiłam również puszczając do niego oczko.
- Uuuu zadziorna, lubię to! - parsknął mężczyzna po czym wziął jabłko i podrzucił do góry i ponownie złapał uśmiechając się do mnie szarmancko. - Do zobaczenia czikita. - żegnając go wzrokiem założyłam ręce na recę i uśmiechnęłam się w niego stronę po czym chwyciłam się lekką za pośladek, to bolało.
 Udałam się do mojego pokoju i ciężkim westchnięciem podsumowałam dzisiejszy dzień. Spojrzałam ukartkiem na telefon. Ah tak! Przecież Olga mówiła, że ktoś próbował się do mnie dodzwonić! Wstałam ciężko z łózka i chwyciłam komórke. 46 nieodebranych połączeń?
_________________________________________

Zakończenie takie nijakie bo dostałam #FAV na tłiterku od Clarity i tak się jaram jak nie wiem hahah <3
Haha teraz Clarita podziwia moje zdjęcie z kubkiem na którym widnieje jej twarzyczka! :D
Hahaha bardzo się cieszę, ale wracając do rozdziału ;)
Dedykuje go Pauli, która ostatnio tak miło skomentowała mój rozdział, że naprawdę zrobiło mi się słodko i gdyby nie tamten komentarz rodziału by do dziś nie było :D
Muahahah Rajmundo taki podrywacz XD Haha :D
Lucia, mhmm ;)
Next niebawem :D
Komentujcie kochani bo piszę dla was! <3

Pozdrawiam
Lika

wtorek, 14 października 2014

Rozdział12

Leże na łóżku. Budzę się. Za oknem panuje szarość i cień. Patrzę w drzwi. Nagle jakaś ciemna postać staje w rogu. Przecieram oczy i ponownie spoglądam w to samo miejsce. Widzę niską, chudziutką postać. Nagle przybliża się do mnie i staje w miejscu gdzie pada właśnie strumień wschodzącego słońca. Poznaje tą osobę. Widzę Lucia! Spoglądam na nią. Ma posiniaczoną rękę i twarz. Mówi do mnie. Mówi do mnie coś nie zrozumiałego. Nie rozumiem jej! Nagle krzyczy! Po policzku spływa jej łza! Nie mogę jej pomóc! Chcę jej pomóc! Nie wiem jak!
- Angie! Angie wstawaj spóźnimy się do Studio! - te słowa wybudziły mnie ze snu. Otworzyłam zaspane powieki i odruchowo przetarłam je. Nad mną czyhała Violetta. Spojrzałam na nią pytająco a następnie na zegarek. 10.30 wskazywały wskazówki. - Angie no dalej! Ubieraj się!
- A może tak, dzień dobry? - mówiąc to lekko zaśmiałam się po czym starałam się kilkukrotnie choć bezskutecznie zwlec z łóżka.
- Dzień dobry! A teraz chodź! - szarpnęła mnie za rękę pociągła w stronę garderoby. Wybrałam na opak jakieś spodnie w które wcisnęłam biało-granatową koszule. Na to założyłam dopasowaną marynarkę. Wchodząc do łazienki nie potrafiłam zapomnieć o śnie, co mógł oznaczać? Co robiła w nim ta dziewczynka z  pobliskiego domu dziecka? Dlaczego nie potrafiłam o niej zapomnieć...
  Mijały minuty a ja w mgnieniu oka byłam już gotowa. Zeszłam do jadalni i zastałam tam wszystkich domowników konsumujących śniadanie.
- Dzień dobry. - odparłam przysiadając się do stołu i pożerając oczami wszystko co znajdowało się w zasięgu mojego wzroku w tym Germana rownież. Głodny brzuch koniecznie domagał się swoich przywieli, po tym jak wczoraj nie dostarczyłam mu porcji radości przez moje humorki.
- Dzień dobry Angeles! - odezwał się Ramallo nakładający wówczas szczypiorek na kanapke. Po nim Olga również powitała mnie z wielki entuzjazmem. Jedynie German siedział cicho czytając gazetę.
-Panie Germanie! Proszę się przywitać z Angie! Na Boga siedzi pan tu jak szczur pod miotłą! - wykrzyknęła zwracając uwagę wszystkich domowników gosposia.
- Mówi się jak mysz pod miotłą, Olgita. - oznajmiła Violetta klikająca coś w swój telefon.
- Mysz, szczur to to samo! Lecz w wypadku pana Germana da druga wersja lepiej mi odpowiada! - nie potrafiłam powstrzymać zdumienia i zaangażowania Olgi w stosunki moje i Germana. - No dalej!
- Emm, dzień dobry Angie. - odparł posłusznie pan domu nie odrywając wzroku od czasopisma i kompletnie mnie ignorując przewrócił kartkę na drugą stronę. Spojrzałam na niego dłuższą chwile.
- Dzień Dobry. - odparłam z wielkim, sztucznym entuzjazmem. Postanowiłam nie dać za wygraną. - Olga, spokojnie nie zmuszajmy osób którym się czegoś nie chcę bo na przykład nie spełniło się ich wymagań, albo czymś niechcący zaintrygowało czy po prostu podnieciło. - nagle Violetta oderwała się od telefonu, a Ramallo głośno przełkną ślinę. Miałam na myśli wczorajszą sytuacje gdy mnie i Germana dzieliły jedynie milimetry. Spojrzałam na Germana aby upewnić się czy to wystarczy, ale on jak widać chciał więcej, bo nie raczył się na mnie spojrzeć. - Wiesz Olga, jak mężczyźnie nie dasz tego co chcę, to potem będzie wielce obrażony i nie będzie raczył powiedzieć ci głupiego "dzień dobry", pff co ja mówie nawet nie będzie raczył spojrzeć na ciebie. Potem ty będziesz go przepraszała, a on i tak swoje w końcu przestaniesz i dopiero wtedy odezwie się jego pożądanie co do twojej osoby. - W tej chwili German gwałtownie odłożył gazetę na blat. Każdy z obecnych odskoczył z przerażenia, lecz ja pozostawałam wpatrzona w jego oczy które po raz pierwszy od wczorajszego popołudnia się na mnie spojrzały. German zebrał się z krzesła i wstał ja również poczyniłam to samo. Oboje staliśmy w siebie wpatrzeni mając na plecach spojrzenia pozostałych domowników.
- Niekiedy pożądanie w stosunku do kobiety trwa od początku do końca. Od pierwszego spojrzenia, od pierwszego  zetknięcia, do końca. - odparł. Moje policzki zostały pokryte czerwonymi rumieńcami. Dłuższą chwile spoglądałam w niego ze zdumieniem a on na mnie, postanowiłam coś dodać.
- W niektórych przypadkach tak nie jest, bo jakby mężczyzna naprawdę pożądałby kobietę nie ignorowałby jej, tylko chciałby się do niej zbliżyć, za każdą cenę. - mówiąc to schyliłam się ujmując w dłonie kanapkę posmarowaną dżemem po czym uniosłam ją na chwile do góry. - A teraz przepraszam, Violetta chodź bo spóźnimy się do Studio.- spojrzałam na moją siostrzenice a ta na mnie z otwartymi ustami. Lekko zamknęłam jej buźkę zabierając torebkę i kanapkę ze sobą, Violetta posłusznie pomaszerowała za mną. Pozostawiłam Germana z lekkim niezrozumieniem i w towarzystwie dociekliwego Ramallo.
   - Możesz mi wytłumaczyć co to miało znaczyć? - odparła siostrzenica z lekkim chichotem w głosie. Spojrzałam na nią i lekko wywróciłam oczami czując się lekko nieswojo.
- A co to miało znaczyć? Nic po prostu... - zaczęłam. Nagle zorientowałam się, że Violetta nie towarzyszy mi w tułaczce do Studio, lecz stoi kilka metrów za mną. Obróciłam się ku niej. - Co się dzieje?
- Właśnie o to samo chcę cię zapytać. - oznajmiła nie ruszając się z miejsca, ja również tak postanowiłam.
- Nie rozumiem.
- Angie ty nigdy niczego nie rozumiesz! Nie podobało mi się to jak dziś potraktowałaś tate przy śniadaniu, to nie było w twoim stylu! - odparla donośnym głosem. Coś we mnie się zagotowało.
- A mnie nie podoba się ton w jakim do mnie mówisz! Nie zapominaj, że nie jestem twoją koleżaneczką! - krzyknęłam w stronę mojej siostrzenicy, ta natomiast spojrzała na mnie pytająco. Postanowiłam do niej podejść. - Zrozum Violetta, nie ma już dawnej Angie, po powrocie z Francji już nie jestem sobą. Ta przygoda mnie wiele nauczyła i nie chcę już niczego przeżywać po raz kolejny. To co zaszło między mną a twoim ojcem nie powinno cię interesować! Masz z tym problem pogadaj z Francesca czy Camila, przecież to twoje najlepsze przyjaciółeczki na pewno cię wysłuchają a nie zawracaj mi głowy, rozumiesz?! - nie mogłam zrozumieć co mnie opętało. Spojrzałam srogim wzrokiem na Violette.
- Kiedyś to ty byłaś moją najlepszą przyjaciółką. - mówiąc to dojrzałam w świetle słońca jej oczy wypełnione łzami. Popatrzała się na mnie dłuższą chwile i pobiegła w stronę Studio.
- Violetta...- szepnęłam - Violetta stój! Violetta ja nie chciałam! Poczekaj! Violetta...
  Żałowałam każdego słowa jakie wypowiedziałam. Każdego krzywego spojrzenia, ale było już za późno. Zobaczyłam Violette wbiegającą zdenerwowaną do Studio a za nią biegnącego Leona, pewnie zetknęła się z nim a on zmartwiony chcę się dowiedzieć co się stało. Wstydzę się siebie.
W ciągu kilku minut znajdowałam się już w pokoju nauczycielskim, zauważyłam tam tylko siedzącego Pablo pochylonego nad stertą dokumentów. Jego towarzystwo również mnie krępowało. Dziś w każdego towarzystwie czułam się nieswojo. Podeszłam do stolika i rzuciłam torbą w stronę szafki.
- Cholera! - podsumowałam wówczas cały dzisiejszy jak dotąd dzień. Zrozumiałam, że nie powinnam się tak zachowywać w stosunku do Germana i Violetty.
- Ej, ej co się stało? - odparł Pablo nareszcie zauważając moją osobę w tym pomieszczeniu. Bądź twarda Angie, bądź twarda! Pablo stanął przed mną próbując dostrzec moje oczy.
- Nic! Czy zawsze musi się coś dziać! Czy każdy musi się pytać o to samo! - zadałam sobie tryliony pytań retorycznych na które nie miał zamiaru nikt odpowiadać, nawet ja. Pablo przybliżył się do mnie. Spojrzałam mu prosto w oczy. Zaniemówiłam. Po raz kolejny poczułam jego ciepło, jego oddech. - co ty robisz? - odparłam po dłuższej chwili zdumienia. Pablo jedynie uniósł dłoń i zakrył palcem usta uciszając mnie. Był co raz bliżej, nie mogłam nic zrobić. - ale Pablo... - szepnęłam.
- Nic nie mów, proszę nic nie mów. - oznajmił. Posłusznie zamilkłam jedynie głośno przełknęłam ślinę. Oparłam dłonie na jego torsie chcąc go odepchnąć silą woli. - Powiedz mi, że tego nie chcesz.
- Ja... ja... - wygdukałam to jedno słowo, nie potrafiłam zaprzeczyć, że nie brakowało mi bliskości Pablo, ale jednak coś przytrzymało mnie przy Germanie, czułabym że gdybym ja to traktowała jako coś więcej w głębi, zdradziłabym moje uczucie którym daże Germana. - Pablo proszę nie rób mi tego, dobrze wiesz, że nie zaprzeczę, ja tylko chcę abyś spróbował mnie zrozumieć. - jego dłonie obejmowały mnie w tali a oczy jakby nie przestawały się we mnie wpatrywać. Przysunął twarz do mojej. Nagle jego gorące wargi spoczywały na moim... policzku.
- Dziękuje. - szepnęłam i rzuciłam się w ramiona przyjaciela. - Obiecuje ci, że jak tylko będę gotowa, jak tylko odnajdę właściwą drogę powiem ci jako pierwszemu. - oznajmiłam.
- Bedę czekał - odparł przyjaciel klepiąc mnie lekko po plecach.
Po kilku minutach czułości Pablo poszedł na zajęcia a ja na swoje. Wróciłam do domu wieczorem ponieważ odwiedziłam jeszcze po zajęciach cmentarz na którym pochowana jest Maria. Zastałam po raz kolejny domowników przy kolacji.
- O nie! Dzisiaj się nie wywiniesz! - krzyknęła Olga zaciągając mnie do stołu.
- Nie mam zamiaru Oleńko. - oznajmiłam po czym zaczęłam nakładać brokuły na talerz. Nagle ze schodów zeszła moja siostrzenica. Zmierzyła mnie wzrokiem po czym siadła niechętnie tuż koło mnie. Za wszelką cene chciałam z nią porozmawiać, lecz nie było mi to dane.
- Chciałbym wam coś ogłosić! - odparł German pochlipując wino. Już miałam wewnętrzne wrażenie, że powie, że zdecydował się pobrać, nawet nie wiem z kim. - W najbliższym czasie odwiedzi nas mój kuzyn z Hiszpanii! Przyjeżdża do Argentyny i nie ma gdzie się rozgościć postanowiłem zaprosić go w nasze progi. A więc Raimundo przybędzie do nas już niebawem. - oznajmił po czym odłożył kieliszek i wstał od stołu. - Życzę smacznego. - po czym udał się do gabinetu. Miałam teraz okazje na rozmowę z Violettą lecz miałam większą porzebę rozmowy z Germanem. Wstałam również od stołu i udałam się w stone gabinetu szwagra. Z lekką niepewnością zastukałam w drewniane drzwi. Nikt się nie odzywał. Po raz kolejny zapukałam. Cisza. Postanowiłam nie czekać dłużej. Wparowałam do gabinetu Germana. Ku mojemu zdziwieniu zastałam go załamanego trzymającego w dłoni jakieś zdjęcie.
- German? - spytałam nie pewnie. Szwagier spojrzał na mnie przez chwile i zwrócił wzrok ponownie ku zdjęciu. Nie rozumiałam niczego.
- Byliśmy tacy szczęśliwi. Dlaczego już nie możemy? - odparł szeptem  jakgdyby sam do siebie. Porzucił zdjęcie na przeciwko mnie. Mogłam dojrzeć kto znajdował się na tym zdjęciu. Byłam to ja! Ja, German i Violetta. Pamiętałam to zdjęcie.
- Nie wiem German, po prostu nie jest tak jak było dawniej. Wszystko się skąmplikowało. - oznajmiłam po czym przysiadłam na przeciwko Germana ujmując jego dłonie. - Spójrz na mnie...
- Patrzę na ciebie. - posłusznie zrobił to o co go poprosiłam.
- I co widzisz? - spytałam. German natomiast wstał a ja również poczyniłam to samo. Podszedł do mnie i stanął na przeciwko mnie.
- Co widzę? - spytał. - Nic nie widzę, sęk w tym, że nic nie widzę... - oznajmił. Przechiliłam lekko głowe zastanawiając się co miał na myśli.
- Jak to "nic"?
- Nic, jestem tak tobą zaślepiony, że nic nie widzę. Nie widzę, tego jak bardzo jestem ci obojętny, nie widzę tego jak bardzo chcesz abym się od ciebie oddalił... - zaczął.
- Jak mógłbyś to widzieć, jeżeli nic takiego nie ma i nie miało miejsca? - spytałam retorycznie. German lekko zdumiony uśmiechnął się a ja odwzajemniłam ten uśmiech. German stopniowo przybliżał się do mnie. Już czułam jego oddech i zapach ostrych perfum. - Dlaczego tego chcesz?
- Ja tego nie chcę... ja tego pragnę. - oznajmił.
- To dlaczego tego pragniesz? - szepnęłam bo był tak blisko, że mógł wszystko usłyszeć.
- Bo chcę ci udowodnić i pokazać jak bardzo cię pożądam. - odparł po czym ujął mój podbródek i uniósł lekko do góry. - Zgadzasz się? - w odpowiedzi zamrugałam powiekami i ciężko westchnęłam.
- Zgadzam się. - ledwo dokończyłam zdanie a już czułam dłonie Germana opadajace na moje biodra i jego gorące usta spoczywające na moich spierzchnaiłych, zimnych od dawnego dotyku wargach. Czułam jak coś mnie unosi. Odwzajemniał każdy pocałunek wolno, ale łapczywie czekając na kolejne spotkanie naszych ust. Opierałam dłonie na jego torsie i mocno zaciskałam koszule. Powieki miałam przymknięte, aby jak najbardziej oddać się w pocałunku. Nagle German uniósł mnie do góry i posadził na biurku. Objęłam jego szyje i przycisnęłam całym ciałem do jego ciała. Nogami zaczepiłam o jego nogi a on wciąż nie puszczał mojej tali. Przysuwał się co raz bardziej i bardziej jak to możliwe. Spoczywaliśmy w odzajemnianiu pocałunków już bardzo długo. Każdy pocałunek był bardziej łapczywy i namiętny. Nie chciałam aby w tej namiętności posunelibyśmy się za daleko. Odchyliłam głowę do tyłu. German upieczątkował nasz pocałunek ostatnim odwzajemnieniem po czym odtworzył oczy i odchylił kosmyki mych włosów opadające na twarz. Wpatrywaliśmy się w dłuższą chwile na siebie lecz nagle ktoś zapukał do drzwi.
- Tato? Tato jesteś tam? Musimy porozmawiać! - usłyszałam głos Violetty zza drzwi.
______________________________________________

BADABUMC! HAHAHA GERMANGIE TAKIE NAMIĘTNE!
KOMENTUJCIE CZYTAJCIE POLECAJCIE! :D
KOCHAM WAS! DZIĘKUJE ZA PRZECZYTANIE!
BESOS!

środa, 8 października 2014

Rozdział 11

Mijały minuty a ja trwałam w uścisku mego szwagra, wciąż tonąc w jego czekoladowych oczach. Czując jego ciepłe dłonie na mojej tali opadające w dół, na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Za nim się zorientowałam jego powieki zasłoniły mi ten piękny widok hipnotyzującego spojrzenia. Po omacku jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a jego ręce nie miały zamiaru mnie puścić. Serce biło mi szybciej, co raz szybciej... Nasze nosy ledwo zetknęły się czubkami. Ja wciąż pozostałam świadoma całego wydarzenia, mimo tego, że German wydawał się być kompletnie w innym miejscu. Co raz bardziej czułam zapach jego ostrych, męskich perfum. Pod jego wpływem moje powieki przymknęły się i pozwoliły mi na oddanie się w namiętnym pocałunku. Dzieliły nas milimetry. Nagle w mojej głowie usłyszałam pewien, znajomy, damski głos. Słowa ułożyły się w "nie rób tego, nie wybaczę Ci". Głos był tak wiarygodny i tak, tak... prawdziwy i bliski... Przerażona otworzyłam powieki a moje dłonie już znajdowały się na klatce Germana, dając jasny znak, że chcę aby się od mnie odsunął, jak najszybciej. Mężczyzna czując nacisk moich dłoni otworzył oczy. Mógł ujrzeć moją przerażoną minę i pojedynczą łzę która spłynęła mi po policzku.
- Angie? Co się stało?- jego troskliwy ton był jak miód na moje zaczerwienione uszy lecz jednak pozostawałam nie ugięta. Już miałam poprosić aby mnie przytulił lecz po raz kolejny usłyszałam ten sam głos. Chwyciłam się za głowę pod wpływem towarzyszącego mu bólu. Zacisnęłam powieki i schyliłam się aby jak najbardziej pozbyć się tego uczucia. Ktoś szeptał we mnie, ktoś... cierpiał. - Angie?! Angie, co się dzieję?! - widziałam przerażenie w jego oczach.
- Zostaw mnie... - szepnęłam na tyle głośno jak mogłam wydobyć z moich płuc. Mimo moich próśb German nadal obejmował mnie. Uczucie strachu, bólu... cierpienia nadal pozostawało, nie miało zamiaru mnie opuścić. - POWIEDZIAŁAM ZOSTAW MNIE! - wykrzyknęłam prosto w twarz mojego szwagra. German lekko zagiął się pod wpływem ciężaru mojego ciała który spoczywał na jego barkach. Próbowałam uciec z uścisku ukochanego, ale on mi na to nie pozwalał. Po dłuższej chwili tułaczki postanowiłam przerwać próbę oddalenia się. Głosy powoli ustały a ja spokojna pozwoliłam Germanowi na objęcie mnie. On delikatnie obejmując mnie masował mi moje blond włosy a ja pozwalałam mu an każdy ruch. Po chwili odsunął się do mnie i skinął głową aby dojrzeć moją twarz na której spoczywał kłębek włosów. Ujął moją twarz za podbródek i odniósł kosmyk za ucho.
- Co to miało znaczyć kochanie? - spytał a ja momentalnie spuściłam wzrok. Policzki zaczerwienione biły gorącem. Nie byłam zaskoczona tymi słowami, lecz podsumowanie zdania słowem "kochanie" mną wstrząsnęło, jak nigdy dawniej. Znalazłam w sobie odwagę i spojrzałam prosto w czekoladowe oczy Germana. Nagle poczułam ukucie w sercu.
- Proszę... nie mów tak do mnie, a teraz... - każde słowo przysparzało mi co raz większy wysiłek. - a teraz przepraszam... - mówiąc to zdanie wyszłam z domu pozostawiając Germana w zdezorientowaniu i samotności borykającego się z myślami, mimo tego mi samej też nie było łatwo.
  Dłuższą chwile przechadzałam się bezsensownie po parku. Słońce olśniewało moje kosmyki falowanych włosów a sukienka została poproszona przez podmuch wiatru do tańca. Nie mogłam zrozumieć jakim cudem mogłam usłyszeć głos mojej zmarłej siostry. Dlaczego mówiła, że mi nie wybaczy... Niczego już nie rozumiem, ale wiem jedno... nie mogę już zbliżać się do Germana, po prostu nie mogę... Nagle z oddali usłyszałam znajomą melodie... przepiękną melodię którą tworzył cudowny głos, usłyszałam piosenkę, lecz nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. Powędrowałam ku muzyce. Po chwili ku moim oczom pojawiła się drobna dziewczynka o blond włoskach i błękitnych oczkach siedząca na ławeczce. Trzymała ona w rączce swój długi warkocz który zaplętała. To właśnie z tej istotki wydobywała się... muzyka.
- Choć tu do mnie, spójrz na mój warkoczyk.
Czyż nie jest piękny, spójrz. 
Sama pomogłaś mi go upleść
Teraz już wiem, że jesteś tu.
Moja siostro, kocham Cię
Proszę pomóż mi zrozumieć świat.
Chcę wiedzieć dlaczego ptaki śpiewają...
A z głosu tworzy się coś co wzrusza.
Siostro, ja kocham Cię
Czy ty również kochasz mnie?
Ja tak bardzo chcę cię poznać... - każde usłyszane słowo wzruszało mnie do łez, ponieważ, ponieważ ja... ja sama... - Choć wiem, że już nie mogę... - tymi słowami choć nie znanymi mi zakończona została piosenka. Już wiem skąd ją znam, sama ją napisałam. Napisałam ją w wieku pięciu czy sześciu lat. Napisałam ją dla Marii. Dokładnie ta sama melodia, te same słowa oprócz tego ostatniego wersu. Serce zaczęło mi bić szybciej. Skąd ta dziewczynka znała tą piosenkę. Spojrzałam jeszcze raz z ukratku na malutką lecz już nie śpiewała, nie plętła warkoczyka tylko siedziała wpatrzona w oddal. - Mamo, gdzie jesteś? Dlaczego mnie tu zostawiłaś? Dlaczego nie znam nikogo z mojej rodziny? Czy mam rodzinę? Czy mam tą wymarzoną siostrę? Dlaczego pozostawiłaś przy mnie tylko nie zakończony tekst tej piosenki? Dlaczego? Dlaczego mam do ciebie tyle pytań? Dlaczego gdy śpiewam czuje, że się spełniam? Czy muzyka jest moją pasją? Jak miałaś na imię? Czy słyszy jak do ciebie mówię? Czy żyjesz? Mamo, czy ty mnie w ogóle kochałaś?... - nie wierzyłam w to co słyszę. Ta dziewczynka nie znała swojej mamy a była tak młoda, ile mogła mieć lat dziesięć? Wpatrywałam się bliżej w wychudzoną dziewczynkę. Była jakaś znajoma. Odruchowo dotknęłam mojej twarzy. Nagle podbiegło do niej kilku chuliganów z pewnością większych od niej.
- Paczcie chłopaki! To ta laska z bidula! - krzyknął jeden z nich.
- Haha co wypuścili was na dwór żebyście się nacieszyli chwilową wolnością haha?- śmiał się jeden długowłosy w czapce z daszkiem. Dziewczynka starała się ich ignorować choć nie było to łatwe.
- Hahaha dobre Julio! Co tam masz? Pochwal się bidulko! - chłopiec podszedł gwałtownie do dziewczynki i wyrwał z jej rąk stary kawałek papieru.
- Zostaw to! - krzyknęła na tyle głośno, że pewien starzec z drugiego końca chodnika się obrócił.
- "Choć tu do mnie, spójrz na mój warkoczyk.
Czyż nie jest piękny, spójrz. 
Sama pomogłaś mi go upleść
Teraz już wiem, że jesteś tu.
Moja siostro, kocham Cię..." hahaha co to ma niby być? - mówiąc to rozrzarpał na strzępy kartkę. Dziewczynka aż lekko zawyła. - Jaka siostra, ty nie masz dziecko rodziny! Hahaha jaki warkoczyk, bo twój jest obrzydliwy. - mówiąc to podszedł do niej i potargał mocno za warkocz. Dziewczynka zgięła się w pół.
- Auuaaa! To boli! Puść mnie! - krzyczała. Nie mogłam na to patrzeć, szybko podbiegłam w stronę dzieci i stanęłam tuż koło dziewczynki. Szturchnęłam lekko chłopaka a on momentalnie puścił jej włosy.
- Co tu się dzieje?! - spytałam groźnym tonem. Dziewczynka spuściła wzrok w dół przygładzając fryzurke.
- A co ma się dziać! Koleżanka miała kilka pytań a więc jej na nie odpowiedzieliśmy... Prawda Lucia?! - odezwał się ten który szarpał ją za włosy. Cała gromadka kiwała głowami jak kukiełki.
- Tak, to prawda. Chciałam się zapytać czy nie wiedzą którędy droga do bidula, bo się zgubiłam i nie wiem jak mam wrócić do... "domu". - spojrzałam na nią pytająco, ale nie potrafiła spojrzeć się na mnie.
- Widzi pani? Wszystko w porządku! A teraz musimy już iść bo spóźnimy do szkoły! Do widzenia pani! I do zobaczenia... Lucia. - chłopiec uniósł daszek i oddalił się ze swoimi kumplami. Dziewczynka od razu przykucnęła na ziemi i zaczęła zbierać poszarpane kawałki papieru. Ja również postanowiłam jej pomóc.
- Wszystko w porządku? - spytałam.
- Tak. - odparła zbierając ostatni  kawałek i biorąc od mnie resztę. Nadal nie spojrzała na mnie ani razu.
- Na pewno? - mówiąc to ujęłam delikatnie jej włosy i zaczęłam zaplatać ponownie warkocz. Zajęło mi to kilka chwil. Dziewczynka po raz pierwszy na mnie spojrzała a ja mogłam nareszcie dojrzeć jej wielkie, błękitne oczy. - I już teraz wygląda lepiej. - odparłam kładąc warkocz na jej wychudzone ramię.
- Dziękuje. - oznajmiła po czym schowała szczępki do kieszeni.
- To coś ważnego? - spytałam mając na myśli kartkę.
- Nie. - było widać, że kłamie, ale była taka sama jak ja, wolała skłamać niż okazać słabość i wyżalić się. Chwile dłuższą spoglądałam na dziewczynkę a ona na mnie.
- Masz na imię Lucia? - spytałam a dziewczynka jedynie pokiwała twierdząco głową. Nagle z oddali dochodziły nas krzyki. Po chwili stanęła przed nami wysoka, przy kości kobieta.
- Lucia! Wszędzie cię szukam! Miałaś nie oddalać się od ośrodka! Widziałam tych chuliganów, znowu cię zaczepiali?! - dopytywała się dziewczynki kompletnie nie zwarzając na moje towarzystwo.
- Nie. - skłamała, po raz kolejny. Dziewczynka wzięła torebeczkę z ławki i podeszła do kobiety.- Miło było panią poznać. - odparła.
- Proszę, mów mi Angie. - odparłam czule uśmiechając się do dziewczynki a ona w odpowiedzi poczyniła to samo.
-Lucia chodź idziemy bo czekają na nas! - odparła kobieta poprawiając warkocz dziewczynki zza plecy lecz ona gwałtownie ułożyła go w tym samym miejscu gdzie ja go pozostawiłam. - Dziękuje pani.
- Nie ma za co. - odparłam. W mgnieniu oka dziewczynka znikła zza drzewami parku. To było dziwne, wydawała się mnie bardzo, ale to bardzo znajoma. Przypominała mnie, jak byłam w jej wieku, tak samo uparta, lecz tajemnicza i zawzięta. Z pewnością ma w sobie wiele energi, ale nie ma jak jej pokazać. Okropne jest to, że jest tak pesemistycznie nastawiona do wszystkiego. To nie wina tych chuliganów, to wina jej matki która ją pozostawiła w domu dziecka, lub po prostu nie miała wyjścia, ale Lucia tego nie wie, ona nic nie wie.
   Był późny wieczór a ja wparowałam do domu jak niby nigdy nic. Po drodze z parku zajrzałam jeszcze do Studio bo zdawało mi się, że zostawiłam tam nuty które miałam przejrzeć w domu. Odłożyłam torebke na wieszak i swoimi szpilkami powędrowałam w strone schodów. Ujrzałam całą rodzinę w jadalnii przy kolacji. Olga podawała posiłki, Ramallo zakładał chustkę a Violetta pisała jakiegoś sms. Wszyscy byli czymś zajęci natomiast tylko German siedział tyłem do mnie, nieruchomo. Pewnie nawet mnie nie zauważył, tym lepiej. Przypomniałam sobie wtedy, że jeszcze kilka godzin temu dzieliły nas milimetry od pocałunku. Nie chciałam dziś z nim rozmawiać.
- O Angie! - usłyszałam. Moja siostrzenica wartko zerwała się z krzesła.
- Cześć Vilu. - odparłam nadal nie spuszczając wzorku ze szwagra, nie obrócił się.
- Chodź zjesz kolacje! - zaproponowała ciągnąc mnie do stołu.
- Nie dziękuje Vilu, już jadłam na mieście. A teraz trochę źle się czuje, lepiej będę jak się położę. - Chyba już wystarczająco długo spędziłam czasu z tą dziewczynką.
- Na prawdę? Skoro tak mówisz. To idź, śpij dobrze! - na dobranoc ucałowała mnie w policzek a ja uścisnełam ją mocno. Udałam się w stronę schodów, lecz German nadal się nie obrócił... siedział tam jak posąg... to było bolesne, te ignorowanie mnie z jego strony, to najgorsze co mogło mnie spotkać...

________________________________________


Jest już ciemno, ale Lika piszę XD
Huhu witajcie kochani! Juz niespełna 3 miesiące bez rozdziału, jakoś wytrzymaliście! Hah! Póki co  łapcie rodzialik i nie wiem kiedy następnny, ale mam nadzieje, że za niedługo!
Co myślicie o Lucii? Mhm jakieś sugestie? huehue :D Ja już wiem jak to dalej się potoczy!
Moii drodzy komentujcie bo to motywuje!
A teraz Buenas Nochas!