Jedno co potrafi mi pomóc w życiu, to myśl o tym, że będzie lepiej niż kiedykolwiek było, że słońce wzejdzie i będzie zachodzić, to że kiedyś ktoś lub coś pomoże mi zapomnieć o tym co mnie złego w życiu przytrafiło.
Mijały dni, tygodnie, miesiące, ale to właśnie dziś postanowiłam wrócić do mojego rodzinnego miasta. Praca kompozytorki dla znanej wytwórni jest bardzo wygodna, ale odległość od rodziny, od przyjaciół od mojego miejsca na ziemi jest zbyt wielka, żebym mogła przeboleć taką szanse.
Siedziałam w samolocie, spoglądałam przez okno i widziałam wszystko z wielkiej odległości to było coś pięknego zawsze uwielbiałam spoglądać na świat z lotu ptaka. Z nie dużym żalem do siebie spoglądałam za w okno, gdy opuszczałam, piękny cudowny kraj w którym zaczęłam dążyć do celu - Francję.
- Zbliżamy się do lotniska w Buenos Aires, prosimy przygotować się do lądowania.
Właśnie te słowa usłyszałam od stiułardesy podczas gdy moje serce zaczęło bić szybciej. Nikogo nie poinformowałam o moim powrocie, ponieważ ja zawsze byłam nie zdecydowana, nie byłam pewna czy chcę wrócić i pożucić moją jedyną szanse, na zaistienie lecz myśl o mojej młodej siostrzenicy która musi sama walczyć z swoim życiem, bez wsparcia rodziny [o ojcu nie ma co wspominać] uświadomiła mnie, że musze wrócić, choćby na kilka dni. Mimo tego, że codziennie widywałam ją przez internet, między innymi w You'Mix i miałam z nią kontakt, lecz to nie było to samo co spędzić z nią troszkę czasu, przytulić, pocieszyć.
Wielka maszyna unosząca się w powietrzu opadła na ziemie. Wszyscy zaczeli po mału opuszczać samolot obijając swoje bagarze o fotele.
- Uwarzaj! - wykrzyknął w moją strone pewien młody mężczyzna. Za nim się zdorzyłam zorientować leżałam ją na ziemi a on koło mnie. - Mogłoby cię to zabić! - oznajmił poważnym i zdenerwowanym tonem ukazując ogromną walizke która spadła na ziemie z górnej szafki samolotu. Po lekkim opanowaniu wstał i podał mi dłoń aby pomóc wstać mi z ziemi.
- Mhm, w sumie nie wiem co by ci tu teraz powiedzieć, bo jakbyś się nie zorientował to też omało co mnie nie zabiłeś. - mówiąc to masowałam swoją głowe oraz łokieć na który wcześniej boleśnie upadłam pod wpływem odepchnięcia przez tego mężczyzne.
- Nie przesadzaj. - oznajmił poważnie, ale też z uśmiechem na twarzy. - Nazywam się Bongujrno. - przedstawił się mi poczym podał dłoń.
- Angie - odparłam przyjaźnie podczas gdy uścisnełam dłoń na powitanie.
- Możesz mi wyznać, dlaczego opuszczasz taki piękny kraj jak Francja?- spytał z lekką charyzmą w głosie.
- Ah tak, mam ku temu poważne powody. Mam siostrzenice która zrobiłaby dla mnie wszystko a ja dla niej i nie widziałyśmy się od miesięcy, bardzo się stęskniłam... po za tym... - zaczęłam.
- Po za tym, mąż? - spytał.
- Że co prosze? - odparłam z śmiechem w głosie. - Jaki mąż, wypraszam sobie!
- Oj dobrze, dobrze przepraszam, ale napewno jakiś mężczyzna czeka tam na Ciebie.- oznajmił Francus.
- Nie, mylisz się. Nie mam nikogo i póki co nie zamierzam, już kto jak kto, ale ja co do mężczyzn mam pewien dynstans...- odparłam, przypominając sobie sytuacje z "Jeremiasem".
- Nie na długo, na pewno jakiś argentyńczyk wpadnie ci w oko, jak nie to może jakiś Francus?- odparł ponownie z charyzmą w głosie. Nie wiem, dlaczego, ale każde jego szczeniacke zdanie pojawiało na mej twarzy szczery uśmiech.
- Myślę, że póki co to nie... A ty? Dlaczego opuszczasz Francje? -spytałam. Bongujrno miał zamiar odpowiedzieć, ale rozmowe przerwała nam stiuaudesa.
- Przepraszam państwa, ale wszyscy opuścili już samolot, chyba państwu też podziękujemy. -oznajmiła. Francus spojrzał na mnie po czym uśmiechnął się i wziął bagarze do rąk po czym wyszedł środkowymi drzwiami a ja poczyniłam to samo.
Szybko po wyjściu z samolotu zadzwoniłam po taxi które po paru chwilach przyjechało i zawiozło mnie prosto pod dom Violetty. Serce biło mi mocno i co raz mocniej uznałam że nie będę dzwonić tylko wejdę tylnimi drzwiami tak jak zawsze miałam w zwyczaju. Tak też zrobiłam, odrazu udałam się do kuchni było w niej pusto." Mhm, ciekawe... Czyżby Olga ma dziś wolne, zazwyczaj zawsze się plącze po kuchni" - pomyślałam. Postanowiłam, że pójde w strone salonu a tam zastałam niespodziewanie Germana. Siedział on na kanapie z smutną miną kótra prawdopodbnie była już u niego normalnością. Przeglądał on pewne zdjęcia, ale nie były one zdjęciami Marii, ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam, tam inną kobiete, lecz nie przyjrzałam się ponieważ German skierował oczy ku górze i zobaczył mnie stojącą w progu drzwi od kuchni.
- Angie? - odparł zszokowany jakby zobaczył ducha. Już miałam odpowiedzieć, lecz on podbiegł do mnie i objął mnie poczym przytulił. Nie potrafiłam nie odwzajemnić uścisku.Moja ręka opadła na jego szyje i również obejmowała ją. Czułam się bezpiecznie, ale mimo tego odczuwalam jeszcze jedną rzecz, czułam, że German znalazł w moich ramionach ukojenie, jeszcze nigdy odkąd go poznałam nie objął mnie tak i nie przytulił, to było najszczersze uczucie i symbol jaki zrobiliśmy od naszego poznania.
- Tak dobrze, że Cię widzę, mimo tego nadal mam wrażenie, że śnie. - odparł spokojnie.
- Również cieszę się z tego powodu, ja wróciłam tylko... - zaczęłam lecz German nie pozwolił mi skończyć.
- Nie, Angie, nie tłumacz się, proszę tylko o to, żebyś już została tutaj z mną oraz z Violettą. - oznajmił. Słysząc te słowa coś we mnie zabłysło. Czy musiałam wyjechać żeby on zrozumiał, że Violetta mnie potrzebuje? Po paru chwilach spoglądania prosto w jego czekoladowe oczy z zrozumieniem, ale też żalem zorientowałam się, że on nadal obejmuje mnie w tali a ja jeszcze nie ruszyłam rąk z jego ramion.
-Angie?! - usłyszałam dziewczęcy głosik przepełniony łzami i również ekscytacją. Była to moja siostrzenica która stała na schodach przyglądając się mnie i Germanowi. Odsunełam się z objęć Germana.
- Violetta. - odparłam ze spokojem i z łzami szczęścia w oczach, że nareście ujrzałam moją siostrzenice. Ona podbiegła do mnie omało co nie spadając z schodów. Odrazu wpadła w moje ramiona. Słyszałam jej cichy płacz, ale nie sądziłam, że aż tak się wzruszyła.
- Angie obiecaj, że już mnie nie zostawisz, proszę cię. - oznajmiła nie oderwując się od moich ramion.
- Ohh moja Violu, obiecuje już nigdy. - odparłam ucałuwując ją w głowe i mocno obejmując. Moja siostrzenica nie przestawała szlochać i tulić mnie, wtedy już wiedziałam, że brakowało mnie jej bardziej niż mi jej i mina Germana uświadomiła mi, że coś się stało...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz