piątek, 4 lipca 2014

8. Rocznica.

Wspomnienia i łzy trzymają nas do dziś w niepewności i w nadziei na lepsze jutro. Śmierć kogoś bliskiego przyprawia nas o smutek, żal i bezsilność do dalszego życia...
Dziś jest ten dzień, dzień w którym kilkanaście lat temu zamknęłam się w pokoju i nie wychodziłam przez tydzień płacząc i szlochając. Śmierć mojej jedynej siostry, oddanej swej pasji załamała mnie i całą rodzinne. Po jej śmierci ojciec zmarł pogrążony w depresji. Zostałam sama z mamą. Jedyną pamiątką jaka mi po niej wtedy pozostała była to jej córka, moja siostrzenica której wtedy szukałam przez całe lata, a jej ojciec wywoził ją z kraju do kraju. A dziś? Dziś jestem w domu mego szwagra i codziennie spotykam moją uroczą, tak podobną do Marii moją siostrzenice, Violette. Mijały dni, tygodnie, miesiące po próbie samobójstwa Violetty. Niby wszystko wydawało się dobrze, ona śmiała się, bawiła, cieszyła się życiem i ponadto ułożyło jej się z Diego, bardzo się cieszę z tego powodu, ten chłopiec mimo tego, że ją zranił szczerze za to żałował i był dobry, bardzo dobry...
- Angie? - jęknęła Violetta. Za nim się zorientowałam siedziała tuż koło mnie z czterema książkami pod pachą, do chemii, fizyki, biologii i do sprawiającej jej dużo trudu geografii. - Możemy zaczynać?
- Ehm, tak oczywiście Violu. - mówiąc to uśmiechnęłam się czule w stronę siostrzenicy. Ucałowałam ją lekko w główkę i mocno przytuliłam. - Kocham Cię, wiesz?
- Wiem, Angie, wiem! Codziennie mi to mówisz, ja również też Cię kocham, mocno. - odparła po czym odwzajemniła uścisk tak mocno, że było można zaczerwienione rany.
- Co to jest? - jęknęłam chwytając rękę siostrzenicy i ukazując rany wyglądające jak po cięciu. - Cięłaś się? Violetta! Obiecałaś! - zaczęłam dramatyzować.
- Angie, uspokój się! To są dawne rany, jak jeszcze byłaś we Francji, naprawdę. - wytłumaczyła mi wszystko. Bardzo się zdenerwowałam, ale cieszyłam się, że nie bała się mi niczego powiedzieć, ta wieź między nami była ogromna, bardzo się z tego cieszę.
- Dobra koniec rozmów, zabieramy się, za mhm... chemie. - oznajmiłam. Zaczęłyśmy studiować pierwiastki i chemikalia oraz różnego rodzaju substancje. Nasze każde lekcje były połączone z zabawą i śmiechem. Nagle Violetta zamknęła książkę i widocznie coś ją dręczyło.
- Violu? Coś nie tak? Pierwiastki zbyt cię nękają? - parsknęłam aby trochę rozbawić siostrzenicę.
- Nie, Angie po prostu tata powiedział mi dziś rano, że tego dnia, dzisiaj moja mama zmarła kilkanaście lat temu, to prawda?- spytała z rozpaczą w oczach. Ciężko westchnęłam.
- Tak, to prawda... - odparłam unikając spojrzenia Violetty. Widziałam, że w jej oku zakręciła się łza.
- To już dwunasty rok, tak? - spytała ponownie. Tym razem po moim policzku spłynęła łza, ale za wszelką cenę nie pozwoliłam aby Violetta dojrzała ją.
- Tak Violu, ale spójrz na to inaczej, że już tyle lat, a ona nadal jest tutaj... i... tutaj. - mówiąc to wskazałam palcem na jej serce a następnie na moje.- Nie ważne, że ledwo, ledwo jest w twojej pamięci, ważne, że od dawna do końca będzie w twoim sercu. - Violetta spojrzała na mnie z uśmiechem na twarzy i pomimo szklanych od łez oczach widziałam radość i szczęście.
- Kocham Cię, Angie, naprawdę dziękuję za wszystko. - mówiąc to rzuciła się na mnie i objęła swymi ramionami. Teraz po moim policzku spłynęła łza, ale łza szczęścia. Zobaczyłam, że zza drzwi od gabinetu podgląda nas German a w jadalni siedziała Olgita z Ramallo ocierając łzy rękawem garnituru Ramallo i wyczyszczając nos krawatem swej miłości. Olga lamentowała mówiąc "Widzisz Ramallo, widzisz? Tak dobrze się dogadują!" Zauważając Germana a Violetta widząc gołąbeczki przy stole oderwała się od mnie. Otarła moje łzy a ja jej. Obie zachichotałyśmy i uśmiechnęłyśmy się czule.
- Dokończymy lekcje później dobrze Angie? Muszę wybrać jakiś ładny strój na cmentarz do mamy, to będzie mój pierwszy raz kiedy zobaczę nagrobek. - oznajmiła. Słysząc słowa mojej siostrzenicy kiwnęłam głową a ona poleciała migiem na górę. Olga ponowie wysmarkała nos w krawat i pobiegła w stronę kuchni ciągnąc Ramallo za sobą. Za nim się zorientowałam zauważyłam jak German przysiadł koło mnie spoglądając głową w dół po czym jego czekoladowe oczy skupiły się na moich. Wiedziałam, że się zaczerwieniłam, zawsze tak było.
- Dziękuję, że ją zawsze pocieszasz. - odparł gestykulując dłońmi jak to zawsze miał w zwyczaju.
- To mój obowiązek German, wiesz o tym. - oznajmiłam po czym wstałam by uniknąć jakiegoś wstydliwego momentu. - Teraz wybacz, pozwól, że również udam się tak samo jak Violetta ubrać się jakoś wyjątkowo, bo ten dzień zdarza się tylko raz na rok.
Po kilkunastu minutach stałam z Violettą w pokoju Marii wybierając suknie która do niej należała. Violetta uparła się, że założy ją idąc na cmentarz.
- Co myślisz o tej? - odparła przyklepując do siebie turkusową sukienkę do kolan i obracając się jak balerina z nieodstępnym uśmiechem na twarzy. Wiedziałam, że to miejsce ożywia ją.
- Jest cudowna, bardzo ci w jej ła...- nagle przerwałam. Moje oczy skupiły się na białej sukni do kolan z śnieżnobiałą falbanką która wisiała na wieszaku w szafie. Natychmiast podbiegłam do niej a łza zakręciła mi się w oku. Białe piórka na ramiączkach połyskiwały w słońcu padającego z okna. - prześliczna - jęknęłam dotykając lekko opuszkami palców perfekcyjne szwy sukni. Sukienka była ogromnie delikatna i kobieca. Violetta podeszła do mnie i uśmiechnęła się czule.
- Załóż ją dziś. - oznajmiła. Słysząc te słowa odskoczyłam.
- Chyba sobie żartujesz? Ta sukienka towarzyszyła twojej mamie na rocznicy ślubu z twoim ojcem, nie pozwolę sobie jej założyć. - mówiąc to nie przestałam delikatnie dotykać sukni. Nagle Violetta szarpnęła wieszak z tą sukienką i dała mi ją.
- Zrób to dla mnie, proszę.
Po godzinie German stał w eleganckim garniturze oraz białym krawacie w salonie czekając na mnie i swoją córkę. Olga stała z czerwoną jak wino suknią na sobie trzymając za ramię swego ukochanego Ramallo który miał na sobie szary garnitur i trzymając bukiet czerwonych róż, ulubionych Marii. Niespodziewanie na schodach pojawiła się Violetta w wybranej turkusowej sukni z białą torebką trzymając jedną, pojedynczą czerwoną różą.
- Kochanie wyglądasz cudownie - oznajmił German podchodząc do córki i obejmując ją otaczając wzrokiem po czym uniósł do góry i okręcił. - Ta sukienka, pierwsza randka z twoją mamą miała ją wtedy na sobie, pamiętam. - mówiąc to jego oczy świeciły blaskiem.
- Jeszcze nie widziałeś Angie tato. - odparła po czym wskazała ręką na schody. Po chwili zeszłam ze schodów w białej sukni, tej z pierwszej rocznicy ślubu mojej siostry. German widząc mnie zaniemówił. Chwyciłam pojedynczą czerwoną róże ze stołu i podeszłam do Violetty.
- Wyglądasz przepięknie. -przemówił German a ja czule uśmiechnęłam się w jego stronę. - Obie wyglądacie prześlicznie. -odparł widząc wzrok Violetty która tuliła się do mnie. Nagle stanęła przed nim Olga.
- Nie zapomniał pan o kimś? - spytała ironicznie. Słysząc ton w którym mówiła Olgita zaczęłam się śmiać razem z Violettą, a German czuł się co najmniej nie wygodnie.
- Olgo ty też cudownie wyglądasz - odparł po pewnej chwili znowu gestykulując dłońmi. Ramallo podszedł do swej ukochanej i oni pierwsi wyszli zza drzwi.
W ciągu dziesięciu minut dojechaliśmy na cmentarz. Violetta rozglądała się po napisach na nagrobkach poszukując grobu swej matki. Po chwili przed naszymi oczami pojawił się czysty, mały, udekorowany czerwonymi różami nagrobek. Violetta przeczytała napis na grobie "Tutaj spoczywa Maria Castilio - Saramego, żałobę ponoszą mąż z córką i matka z siostrą". Widziałam, że na oczach Violetty spoczywały łzy szczęścia. Podeszłam do nagrobku i przykucnęłam odkładając delikatnie czerwoną róże przy napisie. German podszedł za mną i również odłożył wielki bukiet róż. Wiedziałam, że bardzo cierpi śmiercią mej siostry a jego żony a Violetta, uśmiechała się przez łzy. Ramallo i Olga również oddali kwiaty na grób.
Po kilkudziesięciu minutach byłam już w domu w towarzystwie mojej siostrzenicy i Germana. Podeszłam do pokoju Violetty upewnić się czy śpi a potem udałam się do siebie. Na korytarzu spotkałam Germana. Wymieniliśmy spojrzenia i uśmiechy i każdy poszedł w swoją stronę...
_____________________________________________________
Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale nareszcie zdobyłam szablon :)
Komentujcie :)

4 komentarze:

  1. Aby kółeczko w statystyce się nie rozjeżdżało, proponuję usunąć ten wykresik :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, teraz jest lepiej :)
      Jeszcze raz dziękuję za ten cudowny szablon ^^

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń