- Bonjur Angie. - usłyszałam zza pleców męski, znajomy głos z uroczym francuskim akcentem. Był to Bongujrno. Obróciłam się w stronę mężczyzny i jedyne co mógł on wtedy dostrzec to moje czarne od tuszu łzy spadające po policzkach. - Angie? Ty płaczesz?- spytał z niespodziewaną troską w głosie. Mówiąc to podszedł gwałtownie i siadł tuż obok mnie na ławce. W odpowiedzi przetarłam dłonią łzy i wymusiłam na mych ustach pewien grymas co miał przypominać uśmiech, lecz wargi jedynie lekko drgnęły.W oczach znajomego francuza widziałam niespodziewaną, zaskakującą troskę...
- Nie Bongujrno, ja tylko kroję cebule... bez cebuli. - dodałam po dłuższej chwili z lekką ironią w głosie. Francuz słysząc odpowiedź zaśmiał się i wywrócił przyjaźnie oczami. Mimowolnie również na mojej twarzy tym razem pojawił się szczery uśmiech.
- I bez noża. - dodał. Chyba jeszcze nie zrozumiał o co chodziło z naszymi przysłowiami, ale skutecznie mnie rozweselił, rozbawił a nawet pocieszył, pewnie nieświadomie.
- Jest wiele sposobów na krojenie cebuli. - oznajmiłam z lekkim chichotem w głosie. Bongujrno uniósł brwi do góry i zaczął udawać, że zastanawia się nad tym co przed chwilą powiedziałam.
- Jest taki piękny dzień a my będziemy tu siedzieć i gadać o cebulach? - spytał po czym oboje uśmiechnęliśmy się i nawet w chwili szczerze się zaśmiałam. Instynktownie poprawiłam włosy a Bongujrno chcąc jeszcze bardziej mnie rozbawić podrzeźniał mnie. Ujął swą krótką czuprynę i uniósł do góry gestykulując twarzą. Ponownie zachichotałam, po czym spuściłam wzrok w dół. - A teraz powiesz mi dlaczego płakałaś? - spytał minimalnie przybliżając się do mnie. Razem z pytaniem uśmiech zwlekł się z mojej twarzy i znowu pojawił się znudzony grymas.
- Eghm, nie obraź się Bongujrno, ale nie, nie chcę o tym rozmawiać, przepraszam. - mówiąc to wstałam z ławki po czym spojrzał w stronę dobrze zbudowanego mężczyzny siedzącego teraz samotnie na ławce. - Wybacz, ale muszę już iść. - mówiąc to pożegnałam francuza wzrokiem i odeszłam. Po chwili coś jakby mnie zatrzymało. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Mimowolnie obróciłam się w stronę znajomego. - Dziękuje. - szepnęłam na tyle głośno, że moje słowa doszyły do niego. Potwierdzeniem tego był uśmiech na jego twarzy i wypowiedzone przez niego"Nie musisz mi za nic dziękować" po czym podszedł i ucałował mój policzek. Spojrzałam na niego pytająco a moje usta lekko drgnęły tworząc uśmiech. Bongujrno poszedł w swoją stronę a ja stałam tak chwile na środku chodnika.
Postanowiłam, że wrócę do willi Castilio. Minęła niespełna godzina jak nie było mnie w domu. Przed pokoju widziałam damskie buty. Szpilki wygrawerowane kryształami oraz diamencikami błyszczały w słońcu które padało z okna wprost na małe perełki spoczywające na czubkach. Postanowiłam, że zagłębie się dalej w mieszkaniu. Wparowałam do salonu. Na stole spoczywał drogi szampan oraz dwa upite kieliszki. Podchodząc bliżej wzięłam jeden do dłoni. Zauważyłam na nich odciski warg od czerwonej jak wino szminki. Hah, najpierw wyznaję mi miłość a potem sprowadza sobie do domu lalunie, pomyślałam. Nagle usłyszałam odgłosy damskiego chichotu. Niespodziewanie z gabinetu wyszedł pan domu w towarzystwie zgrabnej brunetki. Od razu poznałam tą kobietę.
-Angie! Kochanieńka jak dawno cię nie widziałam! - wykrzyknęła kobieta w moją stronę gestykulując rękami nadal nie puszczając Germana z objęć. Moje oczy skierowały się w jego stronę. Oboje stali przed drzwiami. Mężczyzna był uwięziony w uścisku młodej kobiety. Uśmiechał się, ale miałam wrażenie, że ten uśmiech był skierowany do mnie, że cieszy się na mój widok a nie ze względu objęć atrakcyjnej kobiety która przykleiła się do niego.
- Jade, co za...nie miła niespodzianka. - odparłam energicznie zakrywając moją złość i rozczarowanie. Ponownie dzisiaj próbowałam stworzyć uśmiech na mej twarzy i po raz kolejny nic z tego, lecz moje wargi lekko drgnęły. Widok byłej narzeczonej Germana trochę mną potrząsnął.
- Jade postanowiła nas dziś odwiedzić. - oznajmił pan domu. Spojrzałam na niego pytającym i ironicznym wzrokiem. Mężczyzna chyba nie wiedział o co chodzi.
- Nas? - szepnęłam sama do siebie wywracając oczami. Wyglądało na to, że Bongujrno nauczył mnie nowej sztuczki manipulowania oczami. Przypominając sobie o francuzie i naszej komicznej rozmowie o cebuli uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Tak! Ale już muszę iść! Pewnie Mati się niecierpliwi. - oznajmiła Jade swoim okropnie denerwującym, piskliwym głosem. Tak, kochana panienka Jade ze swoim przestępczym braciszkiem, i czego chcieć więcej, pomyślałam. - Papa kochany - mówiąc to obśliniła policzek Germana i pozostawiła na nim czerwony poślad warg. - Do zobaczenia Angie! - uśmiechnęła się. W odpowiedzi jedynie machnęłam dłonią ponownie starając się dziś uśmiechnąć, leczdziś nie był mój dzień. Pan domu zamknął drzwi za gościem i spojrzał na mnie. Zorientowałam się, że nadal trzymam w dłoni kieliszek. Czując na sobie wzrok Germana przeszywający mnie na wylot upuściłam go.
- Cholera. - jęknęłam po czym skłoniłam się i zaczęłam zbierać potrzaskane kawałki szkła. Zacięłam się w opuszek palca, krew lekko skapywała na śnieżnobiały dywan. Już miałam ponownie powiedzieć to słowo, lecz German przykucnął do mnie nie spuszczając wzroku. Ujął mą dłoń. Mimo tego, że nie chciałam spojrzałam prosto w twarz mężczyzny i utonęłam w jego czekoladowych oczach. Ni skąd w jego drugiej dłoni pojawił się plaster i za nim się zorientowałam on już zakładał mi go na opuszek skaleczonego palca. Uśmiechnęłam się do niego dziękując mu. Oboje zebraliśmy po pewnej chwili wszystkie kawałki szkła. Już chciałam wstać i udać się, ale pan domu nie był z tego zadowolony.
- Musimy porozmawiać. - oznajmił. Nienawidziłam tego zwrotu. Mimo tego, że chciałam już iść German nie puścił mojej dłoni i usiadłam na kanapie a on naprzeciwko mnie.
- Musimy porozmawiać? Czyżby? Nie mam ci nic do powiedzenia... tak sądzę. - dodałam ostatnie szeptem i z niepewnością. Wydawało mi się, że mój towarzysz to usłyszał bo przybliżył się i chwycił mnie za dłonie. Jego czekoladowe oczy ponownie mnie zahipnotyzowały.
- A ja sądzę, że MY mamy sobie dość sporo wyjaśnić... - odparł. Jego dłonie drżały i stawały się lepkie. Najzwyczajniej na świecie denerwował się. Chcąc dodać mu trochę otuchy lekko ścisnęłam jego rękę, żeby wiedział, że tu jestem. Mimo tego ja też nie potrafiłam ukryć mojego zdenerwowania.
- German... - odparłam spoglądając w dół. - Dobrze wiesz co do ciebie czułam czy... czuję.
- A ty wiesz, że ja cię kocham. - przerwał mi. Ponownie słysząc to wyznanie nie chcąc uśmiechnęłam.
- German, czego oczekujesz? Że jeżeli wyznasz mi miłość wskoczę ci w ramiona i zapomnę o wszystkich przykrościach? - spytałam z ironią w głosie. Nagle German wstał naprzeciw mnie uniósł ręce i rozłożył ramiona dał mi jasny znak, że chcę żebym teraz to zrobiła. Zaśmiałam się kpiąco. - Brakuje ci pewnej klepki wiesz o tym? Żartujesz sobie! Żartujesz sobie, tak? - to ostatnie dodałam mniej pewniej, ale nadal nie pozbyłam się śmiechu w głosie.
- Dziś, to dziś! Dziś wykrzyknę całemu światu, że Cię kocham Angeles! - oznajmił z wielką pewnością w głosie. Spojrzałam na niego pytająco po czym ponownie wywróciłam oczami i sądząc, że to kpina podeszłam do schodów kompletnie ignorując słowa mężczyzny. Nagle gdy miałam wejść na pierwszy schodek coś mnie zatrzymało, nogi odmówiły posłuszeństwa. Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam Germana, bardzo blisko siebie. Jego czekoladowe oczy kolejny raz mną zawładnęły. - Kocham Cię Angeles. - szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. W moich oczach była radość, ale też smutek i niepewność oraz strach...Postanowiłam być twarda.
- Mówiłeś, że wykrzykniesz to całemu światu... - odparłam udając rozczarowanie. German objął mnie w pasie jedną dłonią a drugą odgarnął włosy z mojej twarzy.
- Ty jesteś moim całym światem... - szepnął. Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Policzka zarumieniły się a oczy zaczęły błyszczeć. Teraz nie mogłam już się powstrzymać. German ujął mnie mocno w tali a ja podskoczyłam. Mój ukochany wykorzystał ten moment. Za nim się zorientowałam nie czułam gruntu pod nogami a byłam już w objęciach mego szwagra.
- Ja Ciebie też. - jedyne słowa które zostały mi do powiedzenia w tej chwili. Było to najszczersze wyznanie od dłuższego czasu. Moje życie zaczęło nabierać sensu, tak przynajmniej wtedy myślałam...
_______________________________________
AMORY AMORY AMORY <3
Rozdział nie za długi taki śmieszny nawet nie wiem skąd wzięty. Miał się pojawić dwa dni temu, ale mój internet lubi psocić. Piszę, piszę, piszę a tu się nie zapisało nic a nic -.- Ale nareście zdąrzyłam. Myślałam, że rozdział będzie inaczej wyglądać, ale jest Germangie a więc póki co jest OK ! :D
KOMENTUJCIE! TO MOTYWUJE I TO BARDZO C:
Pozdrawiam!
Lika.
Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce Sylwii która jutro obchodzi swoje czternaste urodziny!
Najlepszego kochana! Kocham Cię!
- I bez noża. - dodał. Chyba jeszcze nie zrozumiał o co chodziło z naszymi przysłowiami, ale skutecznie mnie rozweselił, rozbawił a nawet pocieszył, pewnie nieświadomie.
- Jest wiele sposobów na krojenie cebuli. - oznajmiłam z lekkim chichotem w głosie. Bongujrno uniósł brwi do góry i zaczął udawać, że zastanawia się nad tym co przed chwilą powiedziałam.
- Jest taki piękny dzień a my będziemy tu siedzieć i gadać o cebulach? - spytał po czym oboje uśmiechnęliśmy się i nawet w chwili szczerze się zaśmiałam. Instynktownie poprawiłam włosy a Bongujrno chcąc jeszcze bardziej mnie rozbawić podrzeźniał mnie. Ujął swą krótką czuprynę i uniósł do góry gestykulując twarzą. Ponownie zachichotałam, po czym spuściłam wzrok w dół. - A teraz powiesz mi dlaczego płakałaś? - spytał minimalnie przybliżając się do mnie. Razem z pytaniem uśmiech zwlekł się z mojej twarzy i znowu pojawił się znudzony grymas.
- Eghm, nie obraź się Bongujrno, ale nie, nie chcę o tym rozmawiać, przepraszam. - mówiąc to wstałam z ławki po czym spojrzał w stronę dobrze zbudowanego mężczyzny siedzącego teraz samotnie na ławce. - Wybacz, ale muszę już iść. - mówiąc to pożegnałam francuza wzrokiem i odeszłam. Po chwili coś jakby mnie zatrzymało. Nogi odmówiły posłuszeństwa. Mimowolnie obróciłam się w stronę znajomego. - Dziękuje. - szepnęłam na tyle głośno, że moje słowa doszyły do niego. Potwierdzeniem tego był uśmiech na jego twarzy i wypowiedzone przez niego"Nie musisz mi za nic dziękować" po czym podszedł i ucałował mój policzek. Spojrzałam na niego pytająco a moje usta lekko drgnęły tworząc uśmiech. Bongujrno poszedł w swoją stronę a ja stałam tak chwile na środku chodnika.
Postanowiłam, że wrócę do willi Castilio. Minęła niespełna godzina jak nie było mnie w domu. Przed pokoju widziałam damskie buty. Szpilki wygrawerowane kryształami oraz diamencikami błyszczały w słońcu które padało z okna wprost na małe perełki spoczywające na czubkach. Postanowiłam, że zagłębie się dalej w mieszkaniu. Wparowałam do salonu. Na stole spoczywał drogi szampan oraz dwa upite kieliszki. Podchodząc bliżej wzięłam jeden do dłoni. Zauważyłam na nich odciski warg od czerwonej jak wino szminki. Hah, najpierw wyznaję mi miłość a potem sprowadza sobie do domu lalunie, pomyślałam. Nagle usłyszałam odgłosy damskiego chichotu. Niespodziewanie z gabinetu wyszedł pan domu w towarzystwie zgrabnej brunetki. Od razu poznałam tą kobietę.
-Angie! Kochanieńka jak dawno cię nie widziałam! - wykrzyknęła kobieta w moją stronę gestykulując rękami nadal nie puszczając Germana z objęć. Moje oczy skierowały się w jego stronę. Oboje stali przed drzwiami. Mężczyzna był uwięziony w uścisku młodej kobiety. Uśmiechał się, ale miałam wrażenie, że ten uśmiech był skierowany do mnie, że cieszy się na mój widok a nie ze względu objęć atrakcyjnej kobiety która przykleiła się do niego.
- Jade, co za...
- Jade postanowiła nas dziś odwiedzić. - oznajmił pan domu. Spojrzałam na niego pytającym i ironicznym wzrokiem. Mężczyzna chyba nie wiedział o co chodzi.
- Nas? - szepnęłam sama do siebie wywracając oczami. Wyglądało na to, że Bongujrno nauczył mnie nowej sztuczki manipulowania oczami. Przypominając sobie o francuzie i naszej komicznej rozmowie o cebuli uśmiech pojawił się na mojej twarzy.
- Tak! Ale już muszę iść! Pewnie Mati się niecierpliwi. - oznajmiła Jade swoim okropnie denerwującym, piskliwym głosem. Tak, kochana panienka Jade ze swoim przestępczym braciszkiem, i czego chcieć więcej, pomyślałam. - Papa kochany - mówiąc to obśliniła policzek Germana i pozostawiła na nim czerwony poślad warg. - Do zobaczenia Angie! - uśmiechnęła się. W odpowiedzi jedynie machnęłam dłonią ponownie starając się dziś uśmiechnąć, leczdziś nie był mój dzień. Pan domu zamknął drzwi za gościem i spojrzał na mnie. Zorientowałam się, że nadal trzymam w dłoni kieliszek. Czując na sobie wzrok Germana przeszywający mnie na wylot upuściłam go.
- Cholera. - jęknęłam po czym skłoniłam się i zaczęłam zbierać potrzaskane kawałki szkła. Zacięłam się w opuszek palca, krew lekko skapywała na śnieżnobiały dywan. Już miałam ponownie powiedzieć to słowo, lecz German przykucnął do mnie nie spuszczając wzroku. Ujął mą dłoń. Mimo tego, że nie chciałam spojrzałam prosto w twarz mężczyzny i utonęłam w jego czekoladowych oczach. Ni skąd w jego drugiej dłoni pojawił się plaster i za nim się zorientowałam on już zakładał mi go na opuszek skaleczonego palca. Uśmiechnęłam się do niego dziękując mu. Oboje zebraliśmy po pewnej chwili wszystkie kawałki szkła. Już chciałam wstać i udać się, ale pan domu nie był z tego zadowolony.
- Musimy porozmawiać. - oznajmił. Nienawidziłam tego zwrotu. Mimo tego, że chciałam już iść German nie puścił mojej dłoni i usiadłam na kanapie a on naprzeciwko mnie.
- Musimy porozmawiać? Czyżby? Nie mam ci nic do powiedzenia... tak sądzę. - dodałam ostatnie szeptem i z niepewnością. Wydawało mi się, że mój towarzysz to usłyszał bo przybliżył się i chwycił mnie za dłonie. Jego czekoladowe oczy ponownie mnie zahipnotyzowały.
- A ja sądzę, że MY mamy sobie dość sporo wyjaśnić... - odparł. Jego dłonie drżały i stawały się lepkie. Najzwyczajniej na świecie denerwował się. Chcąc dodać mu trochę otuchy lekko ścisnęłam jego rękę, żeby wiedział, że tu jestem. Mimo tego ja też nie potrafiłam ukryć mojego zdenerwowania.
- German... - odparłam spoglądając w dół. - Dobrze wiesz co do ciebie czułam czy... czuję.
- A ty wiesz, że ja cię kocham. - przerwał mi. Ponownie słysząc to wyznanie nie chcąc uśmiechnęłam.
- German, czego oczekujesz? Że jeżeli wyznasz mi miłość wskoczę ci w ramiona i zapomnę o wszystkich przykrościach? - spytałam z ironią w głosie. Nagle German wstał naprzeciw mnie uniósł ręce i rozłożył ramiona dał mi jasny znak, że chcę żebym teraz to zrobiła. Zaśmiałam się kpiąco. - Brakuje ci pewnej klepki wiesz o tym? Żartujesz sobie! Żartujesz sobie, tak? - to ostatnie dodałam mniej pewniej, ale nadal nie pozbyłam się śmiechu w głosie.
- Dziś, to dziś! Dziś wykrzyknę całemu światu, że Cię kocham Angeles! - oznajmił z wielką pewnością w głosie. Spojrzałam na niego pytająco po czym ponownie wywróciłam oczami i sądząc, że to kpina podeszłam do schodów kompletnie ignorując słowa mężczyzny. Nagle gdy miałam wejść na pierwszy schodek coś mnie zatrzymało, nogi odmówiły posłuszeństwa. Odwróciłam się do tyłu i ujrzałam Germana, bardzo blisko siebie. Jego czekoladowe oczy kolejny raz mną zawładnęły. - Kocham Cię Angeles. - szepnął mi do ucha. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. W moich oczach była radość, ale też smutek i niepewność oraz strach...Postanowiłam być twarda.
- Mówiłeś, że wykrzykniesz to całemu światu... - odparłam udając rozczarowanie. German objął mnie w pasie jedną dłonią a drugą odgarnął włosy z mojej twarzy.
- Ty jesteś moim całym światem... - szepnął. Na mojej twarzy pojawił się mimowolny uśmiech. Policzka zarumieniły się a oczy zaczęły błyszczeć. Teraz nie mogłam już się powstrzymać. German ujął mnie mocno w tali a ja podskoczyłam. Mój ukochany wykorzystał ten moment. Za nim się zorientowałam nie czułam gruntu pod nogami a byłam już w objęciach mego szwagra.
- Ja Ciebie też. - jedyne słowa które zostały mi do powiedzenia w tej chwili. Było to najszczersze wyznanie od dłuższego czasu. Moje życie zaczęło nabierać sensu, tak przynajmniej wtedy myślałam...
_______________________________________
AMORY AMORY AMORY <3
Rozdział nie za długi taki śmieszny nawet nie wiem skąd wzięty. Miał się pojawić dwa dni temu, ale mój internet lubi psocić. Piszę, piszę, piszę a tu się nie zapisało nic a nic -.- Ale nareście zdąrzyłam. Myślałam, że rozdział będzie inaczej wyglądać, ale jest Germangie a więc póki co jest OK ! :D
KOMENTUJCIE! TO MOTYWUJE I TO BARDZO C:
Pozdrawiam!
Lika.
Ten rozdział dedykuje mojej przyjaciółce Sylwii która jutro obchodzi swoje czternaste urodziny!
Najlepszego kochana! Kocham Cię!
Ooo... jak słodko :3 germangie nigdy dosyć genialne czekam na nexta
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo ^.^
UsuńTaak, Germangie na dobre i na złe *-*
Germangie <3
OdpowiedzUsuńtak <3
UsuńDziękuje za przeczytanie i komentarz :D
Kochanie ! <3 dziękuje ! <3 Ja cb też Kocham ! <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział Ci się podoba :*
UsuńNie ma za co i jeszcze raz wszystkiego najlepszego ;*
TAK TAK TAK!!! Nareszcie Germangie!! Jak cudownie :)) czekam na kolejny rozdział!! =)
OdpowiedzUsuńHehehe, tak Germangie <3
UsuńCieszę, że ci się podoba :*
Rozdział mam nadzieje, że w niedalekiej przyszłości.
Ojej, to było niesamowite! Takie kochane i urocze.^.^ Nawet nie wiesz, jak miło się robi pomimo tych wszystkich smutków i problemów, pomimo tej rzeczywistości. Można zatopic się w Internecie, przeczytac cos tak przyjemnego i na chwilę zapomniec o wszystkim, ciesząc się szczęściem ulubionych bohaterów. Wyczarowałaś tę magię. Przepięknie to wsyzstko ujęłaś, słowa Germana, jego reakcję i uczucia Angie. Cudownie skrojone, z niecierpliwością czekam na więcej! :)
OdpowiedzUsuńJejku naprawdę? Ogromnie się cieszę, że moje opowiadanie wywołało u ciebie takie emocje i uczucia i że zabrało cię gdzieś dalej od rzeczywistości. Dziękuję za tak miły komentarz, naprawdę :D
UsuńAle fajny ^^
OdpowiedzUsuńMam pytanie, masz może aska? (jak tak to podaj go w komie)
Kiedy next?? Nie moge się doczekać :D
Ooo Germangie... jak słodko.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać next'a.
~ Asia♡
Kiedy next? ;P
OdpowiedzUsuńCzemu usunęłas tamten rozdzial ze slubem Ludmi i Fede?
OdpowiedzUsuń