środa, 8 października 2014

Rozdział 11

Mijały minuty a ja trwałam w uścisku mego szwagra, wciąż tonąc w jego czekoladowych oczach. Czując jego ciepłe dłonie na mojej tali opadające w dół, na moim ciele pojawiła się gęsia skórka. Za nim się zorientowałam jego powieki zasłoniły mi ten piękny widok hipnotyzującego spojrzenia. Po omacku jego twarz zaczęła zbliżać się do mojej, a jego ręce nie miały zamiaru mnie puścić. Serce biło mi szybciej, co raz szybciej... Nasze nosy ledwo zetknęły się czubkami. Ja wciąż pozostałam świadoma całego wydarzenia, mimo tego, że German wydawał się być kompletnie w innym miejscu. Co raz bardziej czułam zapach jego ostrych, męskich perfum. Pod jego wpływem moje powieki przymknęły się i pozwoliły mi na oddanie się w namiętnym pocałunku. Dzieliły nas milimetry. Nagle w mojej głowie usłyszałam pewien, znajomy, damski głos. Słowa ułożyły się w "nie rób tego, nie wybaczę Ci". Głos był tak wiarygodny i tak, tak... prawdziwy i bliski... Przerażona otworzyłam powieki a moje dłonie już znajdowały się na klatce Germana, dając jasny znak, że chcę aby się od mnie odsunął, jak najszybciej. Mężczyzna czując nacisk moich dłoni otworzył oczy. Mógł ujrzeć moją przerażoną minę i pojedynczą łzę która spłynęła mi po policzku.
- Angie? Co się stało?- jego troskliwy ton był jak miód na moje zaczerwienione uszy lecz jednak pozostawałam nie ugięta. Już miałam poprosić aby mnie przytulił lecz po raz kolejny usłyszałam ten sam głos. Chwyciłam się za głowę pod wpływem towarzyszącego mu bólu. Zacisnęłam powieki i schyliłam się aby jak najbardziej pozbyć się tego uczucia. Ktoś szeptał we mnie, ktoś... cierpiał. - Angie?! Angie, co się dzieję?! - widziałam przerażenie w jego oczach.
- Zostaw mnie... - szepnęłam na tyle głośno jak mogłam wydobyć z moich płuc. Mimo moich próśb German nadal obejmował mnie. Uczucie strachu, bólu... cierpienia nadal pozostawało, nie miało zamiaru mnie opuścić. - POWIEDZIAŁAM ZOSTAW MNIE! - wykrzyknęłam prosto w twarz mojego szwagra. German lekko zagiął się pod wpływem ciężaru mojego ciała który spoczywał na jego barkach. Próbowałam uciec z uścisku ukochanego, ale on mi na to nie pozwalał. Po dłuższej chwili tułaczki postanowiłam przerwać próbę oddalenia się. Głosy powoli ustały a ja spokojna pozwoliłam Germanowi na objęcie mnie. On delikatnie obejmując mnie masował mi moje blond włosy a ja pozwalałam mu an każdy ruch. Po chwili odsunął się do mnie i skinął głową aby dojrzeć moją twarz na której spoczywał kłębek włosów. Ujął moją twarz za podbródek i odniósł kosmyk za ucho.
- Co to miało znaczyć kochanie? - spytał a ja momentalnie spuściłam wzrok. Policzki zaczerwienione biły gorącem. Nie byłam zaskoczona tymi słowami, lecz podsumowanie zdania słowem "kochanie" mną wstrząsnęło, jak nigdy dawniej. Znalazłam w sobie odwagę i spojrzałam prosto w czekoladowe oczy Germana. Nagle poczułam ukucie w sercu.
- Proszę... nie mów tak do mnie, a teraz... - każde słowo przysparzało mi co raz większy wysiłek. - a teraz przepraszam... - mówiąc to zdanie wyszłam z domu pozostawiając Germana w zdezorientowaniu i samotności borykającego się z myślami, mimo tego mi samej też nie było łatwo.
  Dłuższą chwile przechadzałam się bezsensownie po parku. Słońce olśniewało moje kosmyki falowanych włosów a sukienka została poproszona przez podmuch wiatru do tańca. Nie mogłam zrozumieć jakim cudem mogłam usłyszeć głos mojej zmarłej siostry. Dlaczego mówiła, że mi nie wybaczy... Niczego już nie rozumiem, ale wiem jedno... nie mogę już zbliżać się do Germana, po prostu nie mogę... Nagle z oddali usłyszałam znajomą melodie... przepiękną melodię którą tworzył cudowny głos, usłyszałam piosenkę, lecz nie mogłam sobie przypomnieć skąd ją znam. Powędrowałam ku muzyce. Po chwili ku moim oczom pojawiła się drobna dziewczynka o blond włoskach i błękitnych oczkach siedząca na ławeczce. Trzymała ona w rączce swój długi warkocz który zaplętała. To właśnie z tej istotki wydobywała się... muzyka.
- Choć tu do mnie, spójrz na mój warkoczyk.
Czyż nie jest piękny, spójrz. 
Sama pomogłaś mi go upleść
Teraz już wiem, że jesteś tu.
Moja siostro, kocham Cię
Proszę pomóż mi zrozumieć świat.
Chcę wiedzieć dlaczego ptaki śpiewają...
A z głosu tworzy się coś co wzrusza.
Siostro, ja kocham Cię
Czy ty również kochasz mnie?
Ja tak bardzo chcę cię poznać... - każde usłyszane słowo wzruszało mnie do łez, ponieważ, ponieważ ja... ja sama... - Choć wiem, że już nie mogę... - tymi słowami choć nie znanymi mi zakończona została piosenka. Już wiem skąd ją znam, sama ją napisałam. Napisałam ją w wieku pięciu czy sześciu lat. Napisałam ją dla Marii. Dokładnie ta sama melodia, te same słowa oprócz tego ostatniego wersu. Serce zaczęło mi bić szybciej. Skąd ta dziewczynka znała tą piosenkę. Spojrzałam jeszcze raz z ukratku na malutką lecz już nie śpiewała, nie plętła warkoczyka tylko siedziała wpatrzona w oddal. - Mamo, gdzie jesteś? Dlaczego mnie tu zostawiłaś? Dlaczego nie znam nikogo z mojej rodziny? Czy mam rodzinę? Czy mam tą wymarzoną siostrę? Dlaczego pozostawiłaś przy mnie tylko nie zakończony tekst tej piosenki? Dlaczego? Dlaczego mam do ciebie tyle pytań? Dlaczego gdy śpiewam czuje, że się spełniam? Czy muzyka jest moją pasją? Jak miałaś na imię? Czy słyszy jak do ciebie mówię? Czy żyjesz? Mamo, czy ty mnie w ogóle kochałaś?... - nie wierzyłam w to co słyszę. Ta dziewczynka nie znała swojej mamy a była tak młoda, ile mogła mieć lat dziesięć? Wpatrywałam się bliżej w wychudzoną dziewczynkę. Była jakaś znajoma. Odruchowo dotknęłam mojej twarzy. Nagle podbiegło do niej kilku chuliganów z pewnością większych od niej.
- Paczcie chłopaki! To ta laska z bidula! - krzyknął jeden z nich.
- Haha co wypuścili was na dwór żebyście się nacieszyli chwilową wolnością haha?- śmiał się jeden długowłosy w czapce z daszkiem. Dziewczynka starała się ich ignorować choć nie było to łatwe.
- Hahaha dobre Julio! Co tam masz? Pochwal się bidulko! - chłopiec podszedł gwałtownie do dziewczynki i wyrwał z jej rąk stary kawałek papieru.
- Zostaw to! - krzyknęła na tyle głośno, że pewien starzec z drugiego końca chodnika się obrócił.
- "Choć tu do mnie, spójrz na mój warkoczyk.
Czyż nie jest piękny, spójrz. 
Sama pomogłaś mi go upleść
Teraz już wiem, że jesteś tu.
Moja siostro, kocham Cię..." hahaha co to ma niby być? - mówiąc to rozrzarpał na strzępy kartkę. Dziewczynka aż lekko zawyła. - Jaka siostra, ty nie masz dziecko rodziny! Hahaha jaki warkoczyk, bo twój jest obrzydliwy. - mówiąc to podszedł do niej i potargał mocno za warkocz. Dziewczynka zgięła się w pół.
- Auuaaa! To boli! Puść mnie! - krzyczała. Nie mogłam na to patrzeć, szybko podbiegłam w stronę dzieci i stanęłam tuż koło dziewczynki. Szturchnęłam lekko chłopaka a on momentalnie puścił jej włosy.
- Co tu się dzieje?! - spytałam groźnym tonem. Dziewczynka spuściła wzrok w dół przygładzając fryzurke.
- A co ma się dziać! Koleżanka miała kilka pytań a więc jej na nie odpowiedzieliśmy... Prawda Lucia?! - odezwał się ten który szarpał ją za włosy. Cała gromadka kiwała głowami jak kukiełki.
- Tak, to prawda. Chciałam się zapytać czy nie wiedzą którędy droga do bidula, bo się zgubiłam i nie wiem jak mam wrócić do... "domu". - spojrzałam na nią pytająco, ale nie potrafiła spojrzeć się na mnie.
- Widzi pani? Wszystko w porządku! A teraz musimy już iść bo spóźnimy do szkoły! Do widzenia pani! I do zobaczenia... Lucia. - chłopiec uniósł daszek i oddalił się ze swoimi kumplami. Dziewczynka od razu przykucnęła na ziemi i zaczęła zbierać poszarpane kawałki papieru. Ja również postanowiłam jej pomóc.
- Wszystko w porządku? - spytałam.
- Tak. - odparła zbierając ostatni  kawałek i biorąc od mnie resztę. Nadal nie spojrzała na mnie ani razu.
- Na pewno? - mówiąc to ujęłam delikatnie jej włosy i zaczęłam zaplatać ponownie warkocz. Zajęło mi to kilka chwil. Dziewczynka po raz pierwszy na mnie spojrzała a ja mogłam nareszcie dojrzeć jej wielkie, błękitne oczy. - I już teraz wygląda lepiej. - odparłam kładąc warkocz na jej wychudzone ramię.
- Dziękuje. - oznajmiła po czym schowała szczępki do kieszeni.
- To coś ważnego? - spytałam mając na myśli kartkę.
- Nie. - było widać, że kłamie, ale była taka sama jak ja, wolała skłamać niż okazać słabość i wyżalić się. Chwile dłuższą spoglądałam na dziewczynkę a ona na mnie.
- Masz na imię Lucia? - spytałam a dziewczynka jedynie pokiwała twierdząco głową. Nagle z oddali dochodziły nas krzyki. Po chwili stanęła przed nami wysoka, przy kości kobieta.
- Lucia! Wszędzie cię szukam! Miałaś nie oddalać się od ośrodka! Widziałam tych chuliganów, znowu cię zaczepiali?! - dopytywała się dziewczynki kompletnie nie zwarzając na moje towarzystwo.
- Nie. - skłamała, po raz kolejny. Dziewczynka wzięła torebeczkę z ławki i podeszła do kobiety.- Miło było panią poznać. - odparła.
- Proszę, mów mi Angie. - odparłam czule uśmiechając się do dziewczynki a ona w odpowiedzi poczyniła to samo.
-Lucia chodź idziemy bo czekają na nas! - odparła kobieta poprawiając warkocz dziewczynki zza plecy lecz ona gwałtownie ułożyła go w tym samym miejscu gdzie ja go pozostawiłam. - Dziękuje pani.
- Nie ma za co. - odparłam. W mgnieniu oka dziewczynka znikła zza drzewami parku. To było dziwne, wydawała się mnie bardzo, ale to bardzo znajoma. Przypominała mnie, jak byłam w jej wieku, tak samo uparta, lecz tajemnicza i zawzięta. Z pewnością ma w sobie wiele energi, ale nie ma jak jej pokazać. Okropne jest to, że jest tak pesemistycznie nastawiona do wszystkiego. To nie wina tych chuliganów, to wina jej matki która ją pozostawiła w domu dziecka, lub po prostu nie miała wyjścia, ale Lucia tego nie wie, ona nic nie wie.
   Był późny wieczór a ja wparowałam do domu jak niby nigdy nic. Po drodze z parku zajrzałam jeszcze do Studio bo zdawało mi się, że zostawiłam tam nuty które miałam przejrzeć w domu. Odłożyłam torebke na wieszak i swoimi szpilkami powędrowałam w strone schodów. Ujrzałam całą rodzinę w jadalnii przy kolacji. Olga podawała posiłki, Ramallo zakładał chustkę a Violetta pisała jakiegoś sms. Wszyscy byli czymś zajęci natomiast tylko German siedział tyłem do mnie, nieruchomo. Pewnie nawet mnie nie zauważył, tym lepiej. Przypomniałam sobie wtedy, że jeszcze kilka godzin temu dzieliły nas milimetry od pocałunku. Nie chciałam dziś z nim rozmawiać.
- O Angie! - usłyszałam. Moja siostrzenica wartko zerwała się z krzesła.
- Cześć Vilu. - odparłam nadal nie spuszczając wzorku ze szwagra, nie obrócił się.
- Chodź zjesz kolacje! - zaproponowała ciągnąc mnie do stołu.
- Nie dziękuje Vilu, już jadłam na mieście. A teraz trochę źle się czuje, lepiej będę jak się położę. - Chyba już wystarczająco długo spędziłam czasu z tą dziewczynką.
- Na prawdę? Skoro tak mówisz. To idź, śpij dobrze! - na dobranoc ucałowała mnie w policzek a ja uścisnełam ją mocno. Udałam się w stronę schodów, lecz German nadal się nie obrócił... siedział tam jak posąg... to było bolesne, te ignorowanie mnie z jego strony, to najgorsze co mogło mnie spotkać...

________________________________________


Jest już ciemno, ale Lika piszę XD
Huhu witajcie kochani! Juz niespełna 3 miesiące bez rozdziału, jakoś wytrzymaliście! Hah! Póki co  łapcie rodzialik i nie wiem kiedy następnny, ale mam nadzieje, że za niedługo!
Co myślicie o Lucii? Mhm jakieś sugestie? huehue :D Ja już wiem jak to dalej się potoczy!
Moii drodzy komentujcie bo to motywuje!
A teraz Buenas Nochas!


5 komentarzy:

  1. Czadowy rozdział. Czy Lucia nie jest przypadkiem siostrą Angie? <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielkie dzięki za komentarz i przeczytanie! =D
      Co do Lucii, to czytaj dalej a wszystkiego się dowiesz ^^ Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Super :) Hmm Lucia... Już ją lubie :D Świetny rozdział i dawaj szybko nexta xD

    OdpowiedzUsuń