Niekiedy zmartwienia naszego życia sięgają zenitu. Nie jesteśmy w stanie dowiedzieć się tego co się stanie. Często myśle, że bez mnie byłoby lepiej, ale mam tu osoby dla których żyję.
No i dowiedziałam się o problemach mojej siostrzenicy. W środku duszy byłam na nią wściekła za to co chciała zrobić, lecz jeszcze głębiej byłam smutna i opiekowałam się nią najbardziej jak potrafiłam, żeby już nigdy w życiu nie chciała popełnić tego czynu.
Czuwałam blisko Violetty podczas gdy ona zasypiała. Głaskałam ją po włosach i nuciłam kołysanke którą zawsze śpiewała mi Marja. Violetta zamykała powieki ukojona moim głosem. Po kilku minutach ucałowałam ją w czółko i uścisnełam dłoń, przykryłam kocem i pożegnałam wzrokiem. Wychodząc z sali szpitalnej zastałam Germana załamanego siędząc na krześle. Podeszłam do niego i oparłam dłoń na jego barku. On uniósł wzrok spojrzał się na mnie poczym znowu spóścił głowe.
- Jak się trzyma?... - spytał cicho i z wielkim cieżarem. Chwile wpatrywałam się w jego stan.
- Dobrze, ale to co powiedziałeś jej German, to było... - zaczełam.
- Wiem Angie co powiedziałem! To było okropne, ale co miałem powiedzieć podczas gdy dowiedziałem się, że moja córka chciała popełnić samobójstwo! - krzyknął głośno tak, że kobieta która siędziała niedaleko nas przęlekła się. - Nie mogę tego zrozumieć... - oznajmił. Ciężko westchnęłam.
- German wiem co czujesz, ja czuję to samo, ale z nią porozmawiałam i próbuję ją zrozumieć... Jest ciężko, ale ty też spróbuj, postaw się na jej miejscu, co ty byś zrobił jakby Violetty nie było...- odparłam masując ramię Germana. On w odpowiedzi ciężko węstchnął. - Dla niej brak Marji przy niej, brak matki jest ciężkie i jeszcze mój pobyt we Francji, to wszystko się skumulowało i...
- Angie! - przerwał mi German. Spojrzałam na niego pytająco. - Podczas gdy ty byłaś we Francji, ona już to zrobiła, też chciała popełnić samobójstwo... - odparł. Słysząc te słowa zamarłam. - Byłem sam, nie było przy mnie ciebie, sam sobie z tym radziłem... ona obiecała mi, że już tego nie zrobi, że nigdy w życiu nie pomyśli o tym, a teraz? - oznajmił po czym schował twarz w dłonie.
- German, ale ja jestem przy tobie, przy Violettcie już nie dopuszczę do tego... Jestem pedagogiem i naprawdę pomogę jej. - odparłam i odciągnęłam jego dlonie z twarzy i chwyciłam.
- Dziękuje Angie a teraz pozwól, że pójde z nią porozmawiać. - mówiąc to wstał a ja razem z nim. Podszedł do mnie i ucałował mnie w policzek poczym udał się do sali. Zza szklanej szyby widziałam jak siada blisko niej a ona budzi się i spogląda na niego poczym opiera się na jego barki a on przytula ją ciepło. Widząc ten widok wzruszyłam się i kobieta która przestraszyła się wpier Germana również uroniła łze. Na moim policzku na którym spoczywały wargi Germana pojawił się mały rumieniec. Policzek ostudziły łzy które spływały mi z oczu przypominając o fakcie, że mogłoby nie być Violetty. Niespodziewanie zza pleców usłyszałam męski głos.
- Angie? - odparł mężczyzna. Automatycznie obróciłam się w jego strone. Przed mną stał Pablo. Widząc mojego najlepszego przyjaciela podbiegłam do niego i żuciłam w jego ramiona. Wszystkie sytuacja zlały się do jednej miski i wyszły w strumieniu łez. - Nie płacz, nie płacz. - mówiąc te słowa lekko masował moje włosy i plecy. Jego ramiona uspokoiły mnie przez chwile. Odeszłam z uścisku Pablo a on otarł łzy z mojego policzka. - Co się stało? Co ty tu robisz? - w odpowiedzi na pytania siadłam na krześle i opowiedziałam całą historie Pablo. Co drugie słowo przytakiwał głową potwierdzająco. Nagle z drzwi sali wyszła Violetta podpierana przez Germana który czuwał aby nie upadła z osłabienia. Widząc siostrzenice wstałam i Pablo również. Violetta podbiegła do Pablo i również przytuliła go. Pablo zaczął zapewniać Violette, że to co się stało nie będzie miało żadnego znaczenia na jej kariere w You'Mix czy w samym Studio. Zapewniał, że nikt się o tym nie dowie.
- Dobrze, miło cię widzieć Pablo. - odparł German. - Angie idziemy z Violettą po wypis a więc gdybyś mogła spakować Violette? - sptytał i czule się uśmiechnął.
- Oczywiście. - mówiąc to uśmiechnęłam się do Violetty i puściłam oczko a ona ułożyła wargi w słowa 'dziękuje'. Po chwili uświadomiłam sobie, że czuję się lepiej. Pablo pomógł mi zapakować rzeczy Violetty. Miałam nadzieje, że tak już pozostanie...
wtorek, 22 kwietnia 2014
poniedziałek, 21 kwietnia 2014
5. Zmartwienia.
Często gdy budze się rankiem i zastaję moje życie na nowo mam małe wrażenie, że w marzeniach mogłobyć lepiej, że we śnie nic takiego by się nie zdarzyło, że nie miałabym jakich kolwiek zmartwień...
Po przybyciu Ramallo szybko wsiadłam do samochodu jako kierowca. Chwyciłam kluczyki które wypadły mi z dłoni. German otworzył drzwi od samochodu i złapał się za głowe.
- Angie, w takim stanie nie możesz kierować...- mówiąc to podał mi dłoń a ja ją chwyciłam poczym pomógł mi wysiąść z samochodu i przejść na miejsce pasażera. Normalnie zaczełabym się kłócić, ale chodziło o Violette. Mimo opanowania German również bardzo się denerwował. Jęgo ręka która spoczywała na biegach bardzo się trzęsła. Moja dłoń powolnym ruchem spoczęła na jego dłoni. Pod wpływem mojego ciepła jego ruchy były spokojniejsze a ja czułam się bezpieczniej. Nie minęło 10 minut a my już wchodziliśmy po schodach do szpitala do ktorego przywieźli Violette. Oboje oparliśmy się z nerwami na blat za którym stała pięlegniarka zdziwiona naszym widokiem.
- Emm, w czym mogę pomóc?- spytała. Spojrzałam na Germana i wiedziałam, że on nie będzie w stanie mówić, jedynie spoglądał w sale żeby jak najszybciej skontaktować się z córką.
- Przywięźli tutaj karetką, nastolatke! - z miny pięlegniarki było wiadome, że nie wie o czym mówie.- 17 lat, śliczne włosy, opalona skóra! Śliczna... -oznajmiłam. Kobieta podeszła do karty i przetrzepała karty zdrowotne poczym uniosła wzrok na mnie i ponownie do karty.
- Ahh tak Violetta Castilio... państwo są rodzicami? - słysząc pytanie oboje z Germanem odpowiedzieliśmy w tym samym czasie tylko, że on 'tak' a ja 'nie'. Kobieta spojrzała na nas pytającym wzrokiem. - Sala numer 34 drugie piętro. - odparła poczym wskazała nam ręką strone w którą mieliśmy się udać. Oboje byliśmy bardzo podenerwowani a German zdecydowanym krokiem szedł przed siebie spoglądając na numery sal. Nagle przed naszymi oczami znajdowały się drzwi z ramką na której widniała liczba "34". Widząc numer sali serce mi stanęło. German chwycił klamkę i otworzył drzwi. Przed naszymi oczami pojawił się stary pokój w łóżkiem na środku na którym spoczywała dziewczynka a przy niej lekarz regulujący kroplówke. Widząc Violette odrazu podbiegłam do łóżka i przysiadłam blisko niej. Po policzku spływała mi łza a moja dłoń głaskała włosy siostrzenicy. German podszedł do córki i ucałował ją w czółko następnie stanął koło lekarza a ten widząc mnie przy Violettcie zaproponował wyjście za drzwi. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie myślałam wtedy o tym. Miałam przed oczami moją siostrzenice która śpi i nie może się obudzić.
- Violu jestem tu, jestem przy tobie, wszystko będzie dobrze. - odparłam szeptem po czym ucałowałam siostrzenice. Chwyciłam Violette za dłoń po czym spuściłam głowe w dół i oparłam lekko na jej klatce. Słyszałam jak jej serce wolno bije, jakby chciało a nie mogło. Nagle poczułam że czyjaś dłoń opiera się na moich plecach. Obróciłam się a za mną stał German. Wstałam a on przytulił mnie mocno. Nie przerywając uścisku przełknęłam głośno śline i spytałam co powiedział lekarz a on spojrzał na mnie.
- Jeżeli to jest prawda, nie wybaczę tego Violettcie do końca życia, nie wybaczę. - oznajmił po czym odszedł od mnie i kopnął mocno nogę od stolika poczym siadł ciężarem na krzesło. Spoglądałam na niego pytającym wzrokiem. German schował twarz w dłonie i miałam wrażenie, że płaczę. Podbiegłam do niego i przykucnęłam. Dłonie trzęsły mnie się jak nigdy dotąd.
- German, proszę cię... co powiedział lekarz?! - wykrzyknęłam. Nagle zza pleców usłyszałam odgłosy.
- Tato, ja.. ja..ja.. przepraszam... - odwróciłam wzrok i zauważyłam Violette która uniosła głowe za kordły. na jej twarzy były ślady po łzach, oczy były czerwone a na twarzy brakowało uśmiechu. German gwałtownie wstał z krzesła i chwycił się za głowe.
- Violetto, ty przepraszasz?! Jak mogłaś! Nie rozumiem cię! Masz wszystko czego ci potrzeba! Masz mnie, staram zastąpić ci mame i ojca takiego o jakim marzyłaś jak najbardziej! Olga martwi się o ciebie, Ramallo zawsze do usług a Angie? Angie szukała cię po całym świecie! Nie wybczę ci tego Violetto!!! - krzyczał German. Violetta nie przestawała płakać a ja nie rozumiałam tych nerwów.
- German! Uspokój się! Jak możesz tak mówić? - odparłam podchodząc to Germana chcąc go uspokoić. On spojrzał na Violette i na mnie po czym wyszedł z sali z trzaskiem drzwi. Obróciłam się w strone siostrzenicy a ona płakała. Podbiegłam do niej i przytuliłam z całych sił.
- Violetta, nie płacz skarbie, nie płacz! On tak naprawdę nie wie co mówi. -oznajmiłam głaskając Violette po głowie i mocno przytulając. Violetta odepchnęła mnie. Spojrzałam pytająco na Violette. Widząc jej minę zastanawiałam się o co chodziło. Przypomniałam sobie słowa Germana i nagle wszystko układało mnie się w głowie. Violetta zauważyła, że już wszystko zrozumiałam. - Violetta... dlaczego? - spytałam.
- Angie, ja tylko chciałam... -zaczęła.
- Violetta co ty chciałaś. Nie rozumiem tego, ty chciałaś żebym do końca nie mogła się pozbierać, ja i twój tata? Wiesz co ty chciałaś zrobić? - nie potrafiłam przestać się gwałtownie zachowywać.
- Tak Angie wiem, chciałam przestać żyć, chciałam znaleźć się tam gdzie moja mama... - słysząc słowa które wychodziły z ust Violetty z taką lekkością zamarłam. - Angie ty nigdy nie miałaś myśli, że na tym świecie byłoby lepiej bez ciebie, że chciałabyś zasnąć i się kiedyś nie obudzić. Nie miałaś myśli, że brakuje ci kogoś tak bardzo, że nie potrafisz bez niego żyć i że nie chcesz bez niego żyć... - każde słowo wypowiedziane przez moją siostrzenice było dopłenione smutkiem, żalem i łzami. - Nie? Jestem pewna, że tak. Widywałam cię zapłakaną, w stanie nie do życia. Czułam, że mogłabyś sobie coś zrobić, przez tate, przez problemy które cię natchnęły do takich myśli. Ja miałam takie myśli codziennie, nocą odkąd tata powiedział mi słowa 'Mama już nigdy nie wróci do nas, odeszła...'. Tego dnia byłam w domu sama, tata zasnął był zmęczony a Ramallo i Olga pojechali do kina a ty nie wróciłaś. Chwyciłam jakąś szklanką puszke w której były tabletki i otwarłam ją... wzięłam tyle ile zmieściło mnie się w ustach... czułam ból, ale też spełnienie, nawet przez chwile myślałam, że przed mną stoi mama, mówi, że jest ze mnie dumna... - słysząc te słowa które mówiła Violetta zapłakałam i chwyciłam ją za dłonie po czym przyciągnęłam do siebie bardzo mocno.
- Violetta, dlaczego mi nie mówiłaś o tym, dlaczego nigdy nie zwierzalaś się z takiego problemu... dlaczego... - mówiąc te słowa Violetta szepnęła tylko 'przepraszam',
Po przybyciu Ramallo szybko wsiadłam do samochodu jako kierowca. Chwyciłam kluczyki które wypadły mi z dłoni. German otworzył drzwi od samochodu i złapał się za głowe.
- Angie, w takim stanie nie możesz kierować...- mówiąc to podał mi dłoń a ja ją chwyciłam poczym pomógł mi wysiąść z samochodu i przejść na miejsce pasażera. Normalnie zaczełabym się kłócić, ale chodziło o Violette. Mimo opanowania German również bardzo się denerwował. Jęgo ręka która spoczywała na biegach bardzo się trzęsła. Moja dłoń powolnym ruchem spoczęła na jego dłoni. Pod wpływem mojego ciepła jego ruchy były spokojniejsze a ja czułam się bezpieczniej. Nie minęło 10 minut a my już wchodziliśmy po schodach do szpitala do ktorego przywieźli Violette. Oboje oparliśmy się z nerwami na blat za którym stała pięlegniarka zdziwiona naszym widokiem.
- Emm, w czym mogę pomóc?- spytała. Spojrzałam na Germana i wiedziałam, że on nie będzie w stanie mówić, jedynie spoglądał w sale żeby jak najszybciej skontaktować się z córką.
- Przywięźli tutaj karetką, nastolatke! - z miny pięlegniarki było wiadome, że nie wie o czym mówie.- 17 lat, śliczne włosy, opalona skóra! Śliczna... -oznajmiłam. Kobieta podeszła do karty i przetrzepała karty zdrowotne poczym uniosła wzrok na mnie i ponownie do karty.
- Ahh tak Violetta Castilio... państwo są rodzicami? - słysząc pytanie oboje z Germanem odpowiedzieliśmy w tym samym czasie tylko, że on 'tak' a ja 'nie'. Kobieta spojrzała na nas pytającym wzrokiem. - Sala numer 34 drugie piętro. - odparła poczym wskazała nam ręką strone w którą mieliśmy się udać. Oboje byliśmy bardzo podenerwowani a German zdecydowanym krokiem szedł przed siebie spoglądając na numery sal. Nagle przed naszymi oczami znajdowały się drzwi z ramką na której widniała liczba "34". Widząc numer sali serce mi stanęło. German chwycił klamkę i otworzył drzwi. Przed naszymi oczami pojawił się stary pokój w łóżkiem na środku na którym spoczywała dziewczynka a przy niej lekarz regulujący kroplówke. Widząc Violette odrazu podbiegłam do łóżka i przysiadłam blisko niej. Po policzku spływała mi łza a moja dłoń głaskała włosy siostrzenicy. German podszedł do córki i ucałował ją w czółko następnie stanął koło lekarza a ten widząc mnie przy Violettcie zaproponował wyjście za drzwi. Nie wiedziałam dlaczego, ale nie myślałam wtedy o tym. Miałam przed oczami moją siostrzenice która śpi i nie może się obudzić.
- Violu jestem tu, jestem przy tobie, wszystko będzie dobrze. - odparłam szeptem po czym ucałowałam siostrzenice. Chwyciłam Violette za dłoń po czym spuściłam głowe w dół i oparłam lekko na jej klatce. Słyszałam jak jej serce wolno bije, jakby chciało a nie mogło. Nagle poczułam że czyjaś dłoń opiera się na moich plecach. Obróciłam się a za mną stał German. Wstałam a on przytulił mnie mocno. Nie przerywając uścisku przełknęłam głośno śline i spytałam co powiedział lekarz a on spojrzał na mnie.
- Jeżeli to jest prawda, nie wybaczę tego Violettcie do końca życia, nie wybaczę. - oznajmił po czym odszedł od mnie i kopnął mocno nogę od stolika poczym siadł ciężarem na krzesło. Spoglądałam na niego pytającym wzrokiem. German schował twarz w dłonie i miałam wrażenie, że płaczę. Podbiegłam do niego i przykucnęłam. Dłonie trzęsły mnie się jak nigdy dotąd.
- German, proszę cię... co powiedział lekarz?! - wykrzyknęłam. Nagle zza pleców usłyszałam odgłosy.
- Tato, ja.. ja..ja.. przepraszam... - odwróciłam wzrok i zauważyłam Violette która uniosła głowe za kordły. na jej twarzy były ślady po łzach, oczy były czerwone a na twarzy brakowało uśmiechu. German gwałtownie wstał z krzesła i chwycił się za głowe.
- Violetto, ty przepraszasz?! Jak mogłaś! Nie rozumiem cię! Masz wszystko czego ci potrzeba! Masz mnie, staram zastąpić ci mame i ojca takiego o jakim marzyłaś jak najbardziej! Olga martwi się o ciebie, Ramallo zawsze do usług a Angie? Angie szukała cię po całym świecie! Nie wybczę ci tego Violetto!!! - krzyczał German. Violetta nie przestawała płakać a ja nie rozumiałam tych nerwów.
- German! Uspokój się! Jak możesz tak mówić? - odparłam podchodząc to Germana chcąc go uspokoić. On spojrzał na Violette i na mnie po czym wyszedł z sali z trzaskiem drzwi. Obróciłam się w strone siostrzenicy a ona płakała. Podbiegłam do niej i przytuliłam z całych sił.
- Violetta, nie płacz skarbie, nie płacz! On tak naprawdę nie wie co mówi. -oznajmiłam głaskając Violette po głowie i mocno przytulając. Violetta odepchnęła mnie. Spojrzałam pytająco na Violette. Widząc jej minę zastanawiałam się o co chodziło. Przypomniałam sobie słowa Germana i nagle wszystko układało mnie się w głowie. Violetta zauważyła, że już wszystko zrozumiałam. - Violetta... dlaczego? - spytałam.
- Angie, ja tylko chciałam... -zaczęła.
- Violetta co ty chciałaś. Nie rozumiem tego, ty chciałaś żebym do końca nie mogła się pozbierać, ja i twój tata? Wiesz co ty chciałaś zrobić? - nie potrafiłam przestać się gwałtownie zachowywać.
- Tak Angie wiem, chciałam przestać żyć, chciałam znaleźć się tam gdzie moja mama... - słysząc słowa które wychodziły z ust Violetty z taką lekkością zamarłam. - Angie ty nigdy nie miałaś myśli, że na tym świecie byłoby lepiej bez ciebie, że chciałabyś zasnąć i się kiedyś nie obudzić. Nie miałaś myśli, że brakuje ci kogoś tak bardzo, że nie potrafisz bez niego żyć i że nie chcesz bez niego żyć... - każde słowo wypowiedziane przez moją siostrzenice było dopłenione smutkiem, żalem i łzami. - Nie? Jestem pewna, że tak. Widywałam cię zapłakaną, w stanie nie do życia. Czułam, że mogłabyś sobie coś zrobić, przez tate, przez problemy które cię natchnęły do takich myśli. Ja miałam takie myśli codziennie, nocą odkąd tata powiedział mi słowa 'Mama już nigdy nie wróci do nas, odeszła...'. Tego dnia byłam w domu sama, tata zasnął był zmęczony a Ramallo i Olga pojechali do kina a ty nie wróciłaś. Chwyciłam jakąś szklanką puszke w której były tabletki i otwarłam ją... wzięłam tyle ile zmieściło mnie się w ustach... czułam ból, ale też spełnienie, nawet przez chwile myślałam, że przed mną stoi mama, mówi, że jest ze mnie dumna... - słysząc te słowa które mówiła Violetta zapłakałam i chwyciłam ją za dłonie po czym przyciągnęłam do siebie bardzo mocno.
- Violetta, dlaczego mi nie mówiłaś o tym, dlaczego nigdy nie zwierzalaś się z takiego problemu... dlaczego... - mówiąc te słowa Violetta szepnęła tylko 'przepraszam',
niedziela, 20 kwietnia 2014
4. Nie potrafię się oprzeć.
Życie jest życiem i nic na to nie poradzimy. Z dnia na dzień nie ważne jakbyśmy chcieli to i tak nie zawsze wszysto nam będzie szło po naszej myśli. Lecz mimo tego ważne są emocje i jakie mamy odczucia.
Po zapoznaniu się z nowym nauczycielem wyszłam ze Studio. Przysiadłam na ławce w parku i zaczęłam rozmyślać. Zachowanie moje i Pablo w pokoju nauczycielskim. Zdziwił mnie fakt, że nie potrafiłam z tym walczyć, że gdyby nie Bongurjno on by mnie pocałował, a ja? Pewnie odwzajemniałabym łapczywie każdy uchwyt mych ust. Bardzo się wtedy denerwowałam, nie wiedziałam do czego by doszło. Czyżbym bała się, że coś między nami zaiskrzy? Doszłam do wniosku, że Pablo nadal mnie kocha, ale co z Germanem?
Po moich rozmyśleniach zorientowałam się, że straciłam poczucie czasu. Szybko pobiegłam do domu aby zastać jeszcze Violette przed kolacje, mamy wiele zaległości jeśli chodzi o lekcje. Po drodze wstąpiłam do budki z fastfudami, ale postanowiłam, że ewentualnie zamówimy z siostrzenicą pizze. Mineło kilka chwil a ja już stałam pod drzwiami domu.
- Ehh, znowu zapomniałam kluczy! - oznajmiłam po czym weszłam tylnimi drzwiami, zawsze były otwarte. Podeszłam do drzwi po czym chwyciłam za klamke i przycisłam, ale nie mogłam otworzyć, coś tamorowało drzwi od środka. Chwyciłam ponownie za klamke i mocno odchyliłam. Nagle spojrzałam w dół na powód nie otwartych drzwi a tam widząc to zamurowało mnie. Zastałam Violette leżącą na ziemi z zamkniętymi powiekami. Serce staneło mi w gardle nie wiedziałam co się stało. Odrazu upadłam na kolana przy siostrzenicy. Nie potrafiłam oddychać. Nachalnie szturchałam Violette.
- Violetta! Violu! Violu! Violu, obudź się!!! - moje oczy gwałtownie się poruszały. Podbieglam do blatu po szklanke wody, lekko nachyliłam ją i mały strumyczek wody opadł na jej twarz, lecz to na nic! Violetta nie drgnęła. Nagle z moje oczy stały się czerwone a powoli spływały z niej łzy.
- POMOCY! OLGA! ... RAMALLO!... - pochwili przypomniało mnie się, ze tych dwoje mialo wybrać się do kina i nie było ich w domu. Nagle z moich ust wybrzmialo jedno imię... - GERMAN! - wykrzyknęłam. Nie potrafiłam pozostawić Violetty cały czas próbowałam ją oczucić, lecz to na nic. Podparłam jej głowe. Nagle usłyszałam gwałtowne kroki zbiegające ze schodów. W progu kuchni stał German.
- Angie?! - wypowiedział z troską German po czym podbiegł do mnie i Violetty. Odruchami rąk pokazywał, że mam odejść na moment. Tak postąpiłam i opadłam na krzesło chwycąc się za głowe. Ręcę dygotały mi i cała byłam w nerwach. - Violetta, kochanie obudź się! - próbował. Nie potrafiłam się opanować, myślałam, że jesze chwila i to ja znajdę się na ziemi. - Angie! Dzwoń po pogotowie! - usłyszałam rozkaz od Germana. Odrazu wykonałam to co rozkazał. Wyciągłam telefon który pod wpływem moich nerwów spadł na ziemie.
- Cholera! - wykrzyknęlam poczym podniosłam telefon i wykręciłam '999'. Po dwóch sygnałach usłyszałam w słuchawce damski głos. Opowiedziałam wszystko co się stało, podałam adres i nazwisko. Szybko podbiegłam do nich i uklękłam. German nie przestawał próbować obudzić córke.
- Angie... - odparł przerażony.
- Co się stało?! - spytałam zdenerwowana.
- Ja nie wyczuwam tętna!!! - oznajmił krzykiem poczym chwycił Violette za barki i zaczął trząś. - Violetta! Violetta! Violetta! - nie przestawał. Słysząc jego słowa i wezwania nie potrafiłam się opanować. Po kilkunastu minutach karetka i zabrała siostrzenice. Oboje z Germanem wpakowaliśmy się do karetki lecz zostaliśmy poinformowani, że w takim stanie nie możemy towarzyszyć. Byłam zdenerwowana jak nigdy dotąd nie potrafiłam opanować nerwów. German nie przestawał powtarzać moejgo imienia abym się uspokoiła. Plątałam się po kuchni nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Zaczęłam obwiniać się za to, choć sama nie wiem jak to się stało. German gwałtownie stanął naprzeciwko mnie i chwycił moje ramiona.
- Angie! - wykrzyknął. Chwilę stał przed mną i wpatrywał się we mnie. - Uspokój się! - mówiąc to opuścił uścisk moich ramion i chwycił mnie tym razem za dłonie. - Weź głęboki odech... - oznajmił. Robiłam wszystko wełdug jego rad. - Teraz zamknij oczy i pomyśl o czymś miłym... - słysząc to zamknęłam powieki i pojawił się mały uśmiech na mej twarzy. German otarł łzy z mojego policzka. - Lepiej? - spytał. W odpowiedzi otworzyłam oczy i żuciłam się na jego szyje. On w odzajemnieniu objął mnie i ciepło przytulił. Jedynie co mógł usłyszeć to moje szlochanie za jego pleców. - Angie, nie martw się! Uspokój się a wsiądziemy w samochód jak tylko Ramallo wróci, bo wziął moje auto, ale już do niego dzwoniłem. -słyszałam jego prośby i przekonania, ale to nic nie dało. German zniżył objęcia wędrując do moich bioder. Gwałtownie ściągnełam dłonie z jego barków, ale on nadal trzymał mnie w objęciach.
- Dziękuje...- odparłam z troską w głosie. - Twoje ramiona mnie uspokajają. -oznajmiłam. Po czym zorientowałam się to co powiedziałam - German, ja, ja nie chciałam... przepraszam.
- Za co mnie przepraszasz? Za to co czujesz? - mówiąc to oatrł dłonią delikatnie po moim policzku.
- A ty...co czujesz? - spytałam spuszczając wzrok w dół z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Co ja czuję? - uniósł mój podbrudek do góry. - Czuję, że jestem szczęśliwy dzięki Tobie, że uszczęśliwiasz mnie a ja Ciebie, czuję że mógłbym okazać ci moją miłość lecz nie wiem czy jesteś gotowa... -odparł. Słysząc te słowa na moich policzkach pojawił się rumieniec.
- German, zraniłeś mnie i to tak jak nikt inny. Przez ciebie byłam w stanie przepłakać całe dnie i noce. We Francji byłam samotna ponieważ nikomu nie byłam w stanie zaufać a teraz? Teraz mówisz, że chciałbyś się do mnie zbliżyć? Powiedz mi jak ja mam się czuć? Najważniejsza osoba w moim życiu, przebywa teraz w szpitalu, nie wiem co się z nią dzieje i jeszcze teraz stoisz przed mną i wyznajesz mi miłość. -odparłam. Po chwili German zbliżył się do mnie przybliżył się twarzą. Nie drgnęłam, tylko spoglądałam prosto w jego oczy. On już nachylił usta i pocałował mnie... prosto w... główke. Spojrzałam w jego oczy i szepnęłam tylko jedno slowo "Dziękuję". Czuł, że cierpiałabym jeszcze bardziej gdyby moje usta spoczywały na jego gąrących wargach. Ponadto nagle w progu stanął Ramallo i Olga trzymająca kubeł popcornu.
- Co się dzieje z moją malutką! Mój aniołek biedny! - krzyczała Olga.
Cała sytuacja przypomniała mi o tym, że nie wiem co się teraz dzieję z Violettą.
Po zapoznaniu się z nowym nauczycielem wyszłam ze Studio. Przysiadłam na ławce w parku i zaczęłam rozmyślać. Zachowanie moje i Pablo w pokoju nauczycielskim. Zdziwił mnie fakt, że nie potrafiłam z tym walczyć, że gdyby nie Bongurjno on by mnie pocałował, a ja? Pewnie odwzajemniałabym łapczywie każdy uchwyt mych ust. Bardzo się wtedy denerwowałam, nie wiedziałam do czego by doszło. Czyżbym bała się, że coś między nami zaiskrzy? Doszłam do wniosku, że Pablo nadal mnie kocha, ale co z Germanem?
Po moich rozmyśleniach zorientowałam się, że straciłam poczucie czasu. Szybko pobiegłam do domu aby zastać jeszcze Violette przed kolacje, mamy wiele zaległości jeśli chodzi o lekcje. Po drodze wstąpiłam do budki z fastfudami, ale postanowiłam, że ewentualnie zamówimy z siostrzenicą pizze. Mineło kilka chwil a ja już stałam pod drzwiami domu.
- Ehh, znowu zapomniałam kluczy! - oznajmiłam po czym weszłam tylnimi drzwiami, zawsze były otwarte. Podeszłam do drzwi po czym chwyciłam za klamke i przycisłam, ale nie mogłam otworzyć, coś tamorowało drzwi od środka. Chwyciłam ponownie za klamke i mocno odchyliłam. Nagle spojrzałam w dół na powód nie otwartych drzwi a tam widząc to zamurowało mnie. Zastałam Violette leżącą na ziemi z zamkniętymi powiekami. Serce staneło mi w gardle nie wiedziałam co się stało. Odrazu upadłam na kolana przy siostrzenicy. Nie potrafiłam oddychać. Nachalnie szturchałam Violette.
- Violetta! Violu! Violu! Violu, obudź się!!! - moje oczy gwałtownie się poruszały. Podbieglam do blatu po szklanke wody, lekko nachyliłam ją i mały strumyczek wody opadł na jej twarz, lecz to na nic! Violetta nie drgnęła. Nagle z moje oczy stały się czerwone a powoli spływały z niej łzy.
- POMOCY! OLGA! ... RAMALLO!... - pochwili przypomniało mnie się, ze tych dwoje mialo wybrać się do kina i nie było ich w domu. Nagle z moich ust wybrzmialo jedno imię... - GERMAN! - wykrzyknęłam. Nie potrafiłam pozostawić Violetty cały czas próbowałam ją oczucić, lecz to na nic. Podparłam jej głowe. Nagle usłyszałam gwałtowne kroki zbiegające ze schodów. W progu kuchni stał German.
- Angie?! - wypowiedział z troską German po czym podbiegł do mnie i Violetty. Odruchami rąk pokazywał, że mam odejść na moment. Tak postąpiłam i opadłam na krzesło chwycąc się za głowe. Ręcę dygotały mi i cała byłam w nerwach. - Violetta, kochanie obudź się! - próbował. Nie potrafiłam się opanować, myślałam, że jesze chwila i to ja znajdę się na ziemi. - Angie! Dzwoń po pogotowie! - usłyszałam rozkaz od Germana. Odrazu wykonałam to co rozkazał. Wyciągłam telefon który pod wpływem moich nerwów spadł na ziemie.
- Cholera! - wykrzyknęlam poczym podniosłam telefon i wykręciłam '999'. Po dwóch sygnałach usłyszałam w słuchawce damski głos. Opowiedziałam wszystko co się stało, podałam adres i nazwisko. Szybko podbiegłam do nich i uklękłam. German nie przestawał próbować obudzić córke.
- Angie... - odparł przerażony.
- Co się stało?! - spytałam zdenerwowana.
- Ja nie wyczuwam tętna!!! - oznajmił krzykiem poczym chwycił Violette za barki i zaczął trząś. - Violetta! Violetta! Violetta! - nie przestawał. Słysząc jego słowa i wezwania nie potrafiłam się opanować. Po kilkunastu minutach karetka i zabrała siostrzenice. Oboje z Germanem wpakowaliśmy się do karetki lecz zostaliśmy poinformowani, że w takim stanie nie możemy towarzyszyć. Byłam zdenerwowana jak nigdy dotąd nie potrafiłam opanować nerwów. German nie przestawał powtarzać moejgo imienia abym się uspokoiła. Plątałam się po kuchni nie potrafiąc znaleźć sobie miejsca. Zaczęłam obwiniać się za to, choć sama nie wiem jak to się stało. German gwałtownie stanął naprzeciwko mnie i chwycił moje ramiona.
- Angie! - wykrzyknął. Chwilę stał przed mną i wpatrywał się we mnie. - Uspokój się! - mówiąc to opuścił uścisk moich ramion i chwycił mnie tym razem za dłonie. - Weź głęboki odech... - oznajmił. Robiłam wszystko wełdug jego rad. - Teraz zamknij oczy i pomyśl o czymś miłym... - słysząc to zamknęłam powieki i pojawił się mały uśmiech na mej twarzy. German otarł łzy z mojego policzka. - Lepiej? - spytał. W odpowiedzi otworzyłam oczy i żuciłam się na jego szyje. On w odzajemnieniu objął mnie i ciepło przytulił. Jedynie co mógł usłyszeć to moje szlochanie za jego pleców. - Angie, nie martw się! Uspokój się a wsiądziemy w samochód jak tylko Ramallo wróci, bo wziął moje auto, ale już do niego dzwoniłem. -słyszałam jego prośby i przekonania, ale to nic nie dało. German zniżył objęcia wędrując do moich bioder. Gwałtownie ściągnełam dłonie z jego barków, ale on nadal trzymał mnie w objęciach.
- Dziękuje...- odparłam z troską w głosie. - Twoje ramiona mnie uspokajają. -oznajmiłam. Po czym zorientowałam się to co powiedziałam - German, ja, ja nie chciałam... przepraszam.
- Za co mnie przepraszasz? Za to co czujesz? - mówiąc to oatrł dłonią delikatnie po moim policzku.
- A ty...co czujesz? - spytałam spuszczając wzrok w dół z lekkim uśmiechem na twarzy.
- Co ja czuję? - uniósł mój podbrudek do góry. - Czuję, że jestem szczęśliwy dzięki Tobie, że uszczęśliwiasz mnie a ja Ciebie, czuję że mógłbym okazać ci moją miłość lecz nie wiem czy jesteś gotowa... -odparł. Słysząc te słowa na moich policzkach pojawił się rumieniec.
- German, zraniłeś mnie i to tak jak nikt inny. Przez ciebie byłam w stanie przepłakać całe dnie i noce. We Francji byłam samotna ponieważ nikomu nie byłam w stanie zaufać a teraz? Teraz mówisz, że chciałbyś się do mnie zbliżyć? Powiedz mi jak ja mam się czuć? Najważniejsza osoba w moim życiu, przebywa teraz w szpitalu, nie wiem co się z nią dzieje i jeszcze teraz stoisz przed mną i wyznajesz mi miłość. -odparłam. Po chwili German zbliżył się do mnie przybliżył się twarzą. Nie drgnęłam, tylko spoglądałam prosto w jego oczy. On już nachylił usta i pocałował mnie... prosto w... główke. Spojrzałam w jego oczy i szepnęłam tylko jedno slowo "Dziękuję". Czuł, że cierpiałabym jeszcze bardziej gdyby moje usta spoczywały na jego gąrących wargach. Ponadto nagle w progu stanął Ramallo i Olga trzymająca kubeł popcornu.
- Co się dzieje z moją malutką! Mój aniołek biedny! - krzyczała Olga.
Cała sytuacja przypomniała mi o tym, że nie wiem co się teraz dzieję z Violettą.
czwartek, 17 kwietnia 2014
3. Studio On Angie.
Wspomnienia, niezapomniane przygody są dla każdego człowieka częścią jego życia. Wiele faktów opiera się na tym co kiedyś się zdarzyło, mimo tego, że mogłobybyć już zapomniane...
Weszłam w progi Studio a tam nie zauważyłam nikogo. Korytarze Studio były puste. Wparowałam do pokoju nauczycielskiego i tam też nikogo nie zastałam. Udałam się tam gdzie wydobywała się nijakie odgłosy. Była to główna sala Studio w której odbywały się nagrania do You'Mixu i małe koncerty. Gdy stanęłam w progu zastałam dziwny widok! Violetta stała na środku sceny sama, nie wiedziałam co się dzieje. Nagle w sali rozprzestrzeniła się muzyka. Od samego początku rozpoznałam akordy i chwyty. Był to mój utwór pt. 'Algo se enciende'. Stanęłam na przeciwko mojej siostrzenicy pod sceną. Widziałam jej szczery uśmiech i wzruszenie nie spodziewanie odwzajemniłam te uczcucia. Violetta czule uśmiechnęła się w moją stronę. Otworzyła usta a znich wydobywała się słowa tekstu piosenki. Widząc moją siostrzenice wzruszyłam się jeszcze bardziej a na mojej twarzy był uśmiech który mówił 'Co ona znowu wykąbinowała, jest taka kochana.'. Nagle za Violetta wyszli uczniowie, jej przyjaciele którzy razem z nią śpiewali refren piosenki i podzielili się na swoje akty.
Widząc ich emocje podczas śpiewania nie mogłam się powstrzymać od nie okazywania jakich kolwiek uczuć. Moja podświadomość mówiła mi, że nie jest dla nich obojętna, że tęsknili, że bardzo ich na mnie zależy. Nagle ktoś objął mnie w tali od tyłu. Obróciłam się a tam zastałam Pablo. Spojrzałam mu prosto w jego wzruszone oczy. Odrazu żuciłam się mu w objęcia. Niespodziewanie uczniowie otoczyli nas nie przestawając śpiewać. Nie chcialam żeby Pablo mnie puszczał. Tak bardzo się za nim stęskniłam. We Francji nie miał mnie kto przytulić, pocieszyć, wesprzeć. Mimo rozmów telefonicznych brakowało mi go i to bardziej niż myslałam. Jego objęcia uspokoiły mnie i to tak jak nigdy w życiu. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę tak czuła. Uczniowie nadal nie przestawali śpiewać. Zobaczyłam w tle innych uczniów trzymających w rękach transparenty z napisami 'Witaj w domu Angie' lub 'Znowu razem, kochamy cię Angie'. Ja i Pablo zakończyliśmy nasz uścisk a uczniowie przestali śpiewać. Wszyscy rzucili się na mnie w uścisk a ja nie potrafilam ich odpchnąć, tylko objęłam ich wszystkich razem. Nasz wspólny uścisk zjednoczył nas wszystkich, uczniów z nauczycielami. Nie sądziłam, że jesteśmy tak blisko. Wkońcu to Studio On Beat, tu wszystko mogło się zdarzyć w niespodziewanych momentach. Po dłuższej chwili powitań wszyscy ustawili się w krąg i spoglądali na mnie.
Lekki wiatr rozwiewał kłębki mych włosów. Po paru chwilach w drodze do Studio straciłam Violette z oczu. Ona jak zwykle szybkim tępem szła przed siebie, ja musiałam biegnąć za nią. Natomiast i tak nie dogoniłam jej krokom. Niby taka malutka a jednak.
Widząc ich emocje podczas śpiewania nie mogłam się powstrzymać od nie okazywania jakich kolwiek uczuć. Moja podświadomość mówiła mi, że nie jest dla nich obojętna, że tęsknili, że bardzo ich na mnie zależy. Nagle ktoś objął mnie w tali od tyłu. Obróciłam się a tam zastałam Pablo. Spojrzałam mu prosto w jego wzruszone oczy. Odrazu żuciłam się mu w objęcia. Niespodziewanie uczniowie otoczyli nas nie przestawając śpiewać. Nie chcialam żeby Pablo mnie puszczał. Tak bardzo się za nim stęskniłam. We Francji nie miał mnie kto przytulić, pocieszyć, wesprzeć. Mimo rozmów telefonicznych brakowało mi go i to bardziej niż myslałam. Jego objęcia uspokoiły mnie i to tak jak nigdy w życiu. Nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę tak czuła. Uczniowie nadal nie przestawali śpiewać. Zobaczyłam w tle innych uczniów trzymających w rękach transparenty z napisami 'Witaj w domu Angie' lub 'Znowu razem, kochamy cię Angie'. Ja i Pablo zakończyliśmy nasz uścisk a uczniowie przestali śpiewać. Wszyscy rzucili się na mnie w uścisk a ja nie potrafilam ich odpchnąć, tylko objęłam ich wszystkich razem. Nasz wspólny uścisk zjednoczył nas wszystkich, uczniów z nauczycielami. Nie sądziłam, że jesteśmy tak blisko. Wkońcu to Studio On Beat, tu wszystko mogło się zdarzyć w niespodziewanych momentach. Po dłuższej chwili powitań wszyscy ustawili się w krąg i spoglądali na mnie.
- Jejku, nie mogę w to uwierzyć! To co teraz dla mnie zrobiliście, jest piękne, cudowne! Kocham was, wiecie? - mówiąc ostatnie słowa wszyscy czule uśmiechnęli się w moją stronę i zaczeli klaskać. - Dziękuje wam za wszystko kochanii!- po opowiedzeniu uczniom jak było we Francji, o mojej karierze i o wszystkich przygodach miałam chwile spokoju. Udałam się do pokoju nauczycielskiego i zaparzyłam kawe. Nagle do pokoju wszedł Pablo z Gregorio. Lekko podenerwowani jak to mieli w zwyczaju kłócili się.
- Co się znowu stało? - spytałam słodząc kawe. - Tak długo mnie nie było a wy nadal się kłócicie. - uniosłam filiżanke do góry i przyłążyłam do ust.
- Chodzi o Diego! - oznajmił Pablo - Nie możesz dawać mu specjalnego traktowania, dlatego, że jest twoim synem!- odparł do Gregoria. Słysząc te słowa zakrztusiłam się i odłożyłam filiżankę.
- Syn?! - odsktusiłam.
- Mam dość tego, że czepiasz się mojego syna! Nie masz prawa tak o nim mówić! - mówiąc te słowa Gregorio wyszedł zatrzaskując drzwi tak mocno że nawet z mojej filiżanki wylały się krople kawy.
- Widać, że wiele mnie ominęło. - odparlam poczym wstałam w strone Pablo który opierał ręką się o stół.
- Wiele się zmieniło od twojego odejścia... - oznajmił poczym stanął naprzeciwko mnie blisko. Czule się uśmiechnął i lekko zaśmiał. - Albo ja urosłem, albo ty zmalałaś. - słysząc te słowa parsknęłam śmiechem.
- Nieee, poprostu nie mam dziś szpilek. - odparłam. Pablo czule uśmiechnął się i zbliżył się do mnie.
- Zawsze potrafiłaś mnie rozbawić. - oznajmił. Jego pogląd spoglądania na mnie nie zmienił się.
- Wygląda na to, że nie wszystko się zmieniło. - odparłam a on objął mnie w pasie i przyciągnął do siebie. Zbliżył się do mnie bardziej tak, że nie wiedziałam co powiedzieć. - Ehmm, Pablo... - oznajmiłam szeptem bo tylko te słowa zdąrzyłam wyktusić.
- Angie, pozwól. - odparł również szeptem. Jego wargi zbliżały się i były tak blisko, że czułam każdy jego oddech a on mój. Spoglądałam prosto w jego oczy i nie potrafiłam się oddalić mimo tego jakbym bardzo chciała. Nagle ktoś stanął w progu nie zauważalnie.
- Eee? Przepraszam, nie chciałem przeszkodzić. - oznajmił mężyczna który przyglądał się nam. Obróciłam się w jego strone uwalniając się z uchwytu Pablo. - Angie? - spytał z uśmiechem na twarzy.
- Bongurjno? - odparlam. Tym mężczyzną był Francus którego poznałam w samolocie.
- Yyy, chyba czegoś nie rozumiem, to wy się znacie?- spytał Pablo.
- Oczywiście! Jakbym nie mógł w swoim życiu nie poznać tej pięknej ladies [czyt. lejdis] byłbym wtedy nie szcześliwy. - oznajmił. Slysząc te słowa zaśmiałam się. Bongurjno uśmiechnął się w moją strone.
- Co ty tu robisz? - spytałam, żeby jak najszybciej przerwać te komplementy.
- Bongurjno Falverunio jest nowym nauczycielem interperetacji muzycznej. - oznajmił Pablo.
- Proszę? Jak to? Myślałam, że jak narazie jest to moja działka. - odparłam.
- Tak, to prawda, lecz on będzie się zajmowałam głównie dodatkowymi zajęciami. - powiedział.
- Oczywiście! Nie odebrałbym ci zajęć, tak ogólnie to nie wiedziałem, że ty tu pracujesz. - oznajmił.
- Nie nic się nie stało! Miło będzie wspólnie pracować. - odparłam i uścisnęłam dłoń Bongurjno. Widok wyrazu twarzy Pablo nie był zadawalający.
__________________________________
Witam was kochani :)
Przepraszam was, że tak długo nie napisałam, żadnego rozdziału [złe zwyczaje xd]
Mam nadzieje, że podobało się wam :)
Pozdrawiam z uściskami :*
Komentujcie *o*
piątek, 11 kwietnia 2014
2. Wiele rzeczy mnie omineło.
Życie codzienie nas zaskakuje, nowymi znajomościami, niespodziewanymi zwrotami akcji. Często wierzymy w to, że coś się uda tak bardzo, że następnie nie potrafimy przyjąć klęski, rozczarowania.
Siedziałyśmy z Violettą w w jej pokoju popijając gorącą czekolade i zajadając się francuskimi rogalikami które przywiązłam specjalnie dla niej prosto z Francji. Jak to obydwie miałyśmy w zwyczaju plotkowałyśmy i bawiłyśmy się w najlepsze.
- A teraz, opowiadaj! - wykrzyknęła z tym swoim specyficznym wyrazem twarzy i śmiechem w głosie klekając na łóżku tuż koło mnie z miną pieska który właśnie miał dostać nagrode.
- Ja? Już ci wszystko opowiedziałam. - oznajmiłam trzepocąc Violette po głowie.
- Tak, tak napewno. Angie czy ty mnie nie znasz? Dobrze wiesz co mam na myśli. - mówiąc to zatrzepotała rzęsami. Już wiedziałam co jej chodzi po głowie.
- Nie Violu, nie, nie, nie. - oznajmiłam zaprzeczając wszystkim myślą jakie znajdowały się u niej w głowie.
- Jak to nie? Nie poznałaś żadnego fajnego Francusa? - zachichotała.
- Ja nie... - zaczęłam po czym przypomniałam sobie o mężczyźnie którego poznałam w samolocie.
- Co to za przerwa? Opowiadaj szybko póki mam siedemnaście lat. - odparła z uśmiechem na twarzy.
- Jakie siedemnaście, przecież ty masz dopero... - nagle zamurowało mnie. Przypomniałam sobie, że pewną rzecz... przegapiłam urodziny mojej siostrzenicy. - Violu ja tak bardzo przepraszam! - wykrzyknęłam poczym spuściłam głowe w dół.
- Angie przestań, nic się nie stało. - mówiąc to oparła mój podbródek i uniosła do góry.
- Nie Violu! Właśnie się stało, jak ja mogłam zapomnieć o twoich urodzinach... jestem najgorszą ciotką na świecie. - oznajmiłam schodząc z łóżka a Violetta za mną. Widząc ją przed sobą z uśmiechem na twarzy spytałam. - Z jakiego powodu się cieszysz? Przecież ja zapomniałam...
- Nie Angie... - przerwała mi. - Nie zapomniałaś o niczym, ja już dostałam od Ciebie największy prezent jaki mogłabyś mi dać w moje siedemnaste urodziny. - oznajmiła. Spojrzałam się na nią pytająco.
- Jaki? - spytałam. W odpowiedzi Violetta chwyciła mnie za dłonie i czule uśmiechnęła się.
- Przecież jesteś tutaj, teraz z mną. To jest największy prezent który mogłabyś mi podarować. - odparła. Słysząc te słowa z ust mojej siostrzenicy szczerze się wzruszyłam. Przyciągnełam ją do siebie i z całych sił przyuliłam poczym ucałowałam jej główke.
- Tak bardzo przepraszam... - odparłam z łzami w oczach. Nie wiedziałam czy jestem smutna z powodu, że zapomniałam o urodzinach mojej siostrzenicy czy szcześliwa i jednocześcnie dumna dlatego, że mam taką siostrzenice jak Violetta. Nigdy jej nie zostawie, już nigdy nie popełnie tak wielkiego błędu.
Do Violetty zadzwonił Leon a więc postanowiłam, że zostawie ich samych i zeszłam na dół.
- Czy moje oczy widzą to co widzą?! - usłyszałam kobiecy krzyk. W salonie zastałam Olgite która widząc mnie stukła szklanke. Szybko podbiegłam do gospodyni.
- Jejku Olga! - przykucłam i pozbierałam kawałki szkła. - Nic ci się nie stało?
- O niebiosa! Anioła przysłaliście pod ten dom. - Słysząc te słowa podniosłam się i spojrzał czule z uśmiechem na twarzy na kochaną Olge.
- Ohh Olgita. - oznajmiłam z pokorą w głosie. Gospodyni wzruszyła się na mój widok i przytuliła mnie tak mocno, że mogłaby zgnieść mi wszystkie kości. Olga zaczęła krzyczeć z szczęścia. Wykrzykiwała słowa "O mój Boże! Nareście!", "Bóg czuwa nad nami". W sumie nie sądziłam wtedy, że Olga jest taka wierząca. Krzyki Olgi usłyszał Ramallo który przybiegł do salonu z grabiami.
- OLGA! CO SIĘ STAA...- nagle przerwał rzucając grabie na ziemie. Widząc minę Ramallo uśmiechnęłam się czule w jego strone. Olga puściła mnie z uścisku i spojrzała się na mnie. Jej oczy mówiły "Idź do tego biedaka bo zaraz zawału tutaj dostanie.". Podeszłam do Ramallo a on chwycił mnie w swoje objęcia.
- Oh nie mogę w to uwierzyć! Angeles! Wróciłaś! - oznajmił spoglądając na mnie z każdej strony i okrecając mnie. - Jak zawsze piękna! - oznajmił z czułym uśmiechem na twarzy.
-Oh Ramallo! Ty jak zawsze do komplementów pierwszy, dziękuje. - odparłam.
- Pff, ciekawe dla kogo! - wykrzyknęła Olga która była w połowie salonu i taszczyła mój bagarz po schodach.
- Jejku, Olga co ty wyprawiasz? - wykrzyknęłam z chichotem w głosie.
- Moja droga ty nie myśl, że cię ktoś z tego domu wypuści! - oznajmiła po czym zniknęła gdzieś w górnej części domu. Zaśmiałam się po czym obróciłam w strone Ramallo, ale zastałam tam Germana.
- Ona ma rację. - oznajmił. Jego oczy były smutne, ale jednocześnie szcześliwe.
- Jak się trzymasz? - spytałam mając na myśli sytuacje z Esmeraldą. Słysząc to pytanie przysiadł całym ciężarem na kanapie a ja siadłam blisko niego.
- Bywało gorzej, ale teraz wróciłaś więc będzie o niebo lepiej. - odparł z pokorą w głosie.
- Będzie lepiej z tobą? - spytałam bardzo zainteresowana odpowiedzią.
- Ze mną, z Violettą, z wszystkimi. Nadajesz wiele szcześcia temu domu. - oznajmił. Słysząc to na mojej twarzy pojawił się rumieniec. Moje serce kroiło się widząc Germana w takim stanie. - A jeśli chodzi o Esmeralde pogodziłem się już tym, że żadna kobieta nie będzie w stanie mnie pokochać i Angie chciałbym cię przeprosić, to przezemnie cierpiałaś... rozkochałem cię w sobie jako Jeremias tak boleśnie. Ale nie chcę, żebyś miała do mnie za to żalu... Już nigdy w życiu nikogo nie skłamie, twój wyjazd uświadomił mnie w kosekwencjach kłamstw. - oznajmił spoglądając w dół.
- Nie mogę powiedzieć, że zapomne o tym tak szybko... bo ja chciałam zapomnieć o... - zaczęłam.
- O mnie... - oznajmił. Słysząc dokończenie wstałam a on stanął wprost na przeciwko mnie. Spojrzałam w jego czekoladowe oczy.
- Obiecasz mi, że już nigdy nie będziesz przez mnie cierpić? - poprosił.
- To ty mi musisz to obiecać... - oznajmiłam.
- Obięcuje, już nigdy w życiu... - odparł. W myślach krążyły tylko słowa, że nie byłabym tego taka pewna.
- Jakbym miała przestać cierpieć przez ciebie musiałabym nie widywać cię, nie rozmawiać z tobą... nie zbliżać się do ciebie w jaki kolwiek sposób... - oznajmiłam. German słysząc wymagania zbladł. - Ale ja tego nie chcę! Dajesz mi rozczarowania, ale dajesz mi również... - zaczęłam, ale przerwała mi Violetta która zeszła z schodów przebrana gotowa do wyjścia do Studio.
- Angie możemy iść? - odparła. Widząc Violette pożegnałam Germana wzrokiem i udałam się do Studia. Piękna pogoda, szelest drzew, ciepły podmuch wiatru. Za to kochałam Buenos Aires. Co raz szybciej zbliżałyśmy się do On Beat Studio. Z odali było słychać rytmiczną muzyke i dźwięki wydobywające się z instrumentów którymi władali uczniowie.
- Hehehe już widzę reakcje Pablo na twój widok! - oznajmiła siostrzenica.
- Naprawdę? Tak się stęsknił? - spytałam.
- Nie, no co ty! Tylko jego niezapomnia, niespełniona miłość wyjechała na koniec świata! - odparła.
- Violetta! - krzyknęłam.
- No, racja Angie, przecież ty jesteś na zabój zakochana w tacie! - wykrzyknęła z szczęściem w głosie.
- Violetta! Czy ty słyszysz co mówisz? - spytałam zdenerwowana.
- "Tak słyszę i strasznie się tego boje. To jest tak jakby każda komórka mego ciała krzyczała, że go kocha i że nie potrzebnie temu zaprzeczam" - słysząc jak Violetta cytuje mnie podczas gdy kiedyś rozmawiałam z mamą na temat Germana zamurowało mnie. - Podczas twojej nie obceności odwiedziła mnie tam kilka razy babcia. - mówiąc to zaśmiała się i ominęła mnie idąc przodem.
-Ah ta Violettaa.. - oznajmiłam z chichotem w głosie i powędrowałam za nią.
czwartek, 10 kwietnia 2014
1. Powracam
Jedno co potrafi mi pomóc w życiu, to myśl o tym, że będzie lepiej niż kiedykolwiek było, że słońce wzejdzie i będzie zachodzić, to że kiedyś ktoś lub coś pomoże mi zapomnieć o tym co mnie złego w życiu przytrafiło.
Mijały dni, tygodnie, miesiące, ale to właśnie dziś postanowiłam wrócić do mojego rodzinnego miasta. Praca kompozytorki dla znanej wytwórni jest bardzo wygodna, ale odległość od rodziny, od przyjaciół od mojego miejsca na ziemi jest zbyt wielka, żebym mogła przeboleć taką szanse.
Siedziałam w samolocie, spoglądałam przez okno i widziałam wszystko z wielkiej odległości to było coś pięknego zawsze uwielbiałam spoglądać na świat z lotu ptaka. Z nie dużym żalem do siebie spoglądałam za w okno, gdy opuszczałam, piękny cudowny kraj w którym zaczęłam dążyć do celu - Francję.
- Zbliżamy się do lotniska w Buenos Aires, prosimy przygotować się do lądowania.
Właśnie te słowa usłyszałam od stiułardesy podczas gdy moje serce zaczęło bić szybciej. Nikogo nie poinformowałam o moim powrocie, ponieważ ja zawsze byłam nie zdecydowana, nie byłam pewna czy chcę wrócić i pożucić moją jedyną szanse, na zaistienie lecz myśl o mojej młodej siostrzenicy która musi sama walczyć z swoim życiem, bez wsparcia rodziny [o ojcu nie ma co wspominać] uświadomiła mnie, że musze wrócić, choćby na kilka dni. Mimo tego, że codziennie widywałam ją przez internet, między innymi w You'Mix i miałam z nią kontakt, lecz to nie było to samo co spędzić z nią troszkę czasu, przytulić, pocieszyć.
Wielka maszyna unosząca się w powietrzu opadła na ziemie. Wszyscy zaczeli po mału opuszczać samolot obijając swoje bagarze o fotele.
- Uwarzaj! - wykrzyknął w moją strone pewien młody mężczyzna. Za nim się zdorzyłam zorientować leżałam ją na ziemi a on koło mnie. - Mogłoby cię to zabić! - oznajmił poważnym i zdenerwowanym tonem ukazując ogromną walizke która spadła na ziemie z górnej szafki samolotu. Po lekkim opanowaniu wstał i podał mi dłoń aby pomóc wstać mi z ziemi.
- Mhm, w sumie nie wiem co by ci tu teraz powiedzieć, bo jakbyś się nie zorientował to też omało co mnie nie zabiłeś. - mówiąc to masowałam swoją głowe oraz łokieć na który wcześniej boleśnie upadłam pod wpływem odepchnięcia przez tego mężczyzne.
- Nie przesadzaj. - oznajmił poważnie, ale też z uśmiechem na twarzy. - Nazywam się Bongujrno. - przedstawił się mi poczym podał dłoń.
- Angie - odparłam przyjaźnie podczas gdy uścisnełam dłoń na powitanie.
- Możesz mi wyznać, dlaczego opuszczasz taki piękny kraj jak Francja?- spytał z lekką charyzmą w głosie.
- Ah tak, mam ku temu poważne powody. Mam siostrzenice która zrobiłaby dla mnie wszystko a ja dla niej i nie widziałyśmy się od miesięcy, bardzo się stęskniłam... po za tym... - zaczęłam.
- Po za tym, mąż? - spytał.
- Że co prosze? - odparłam z śmiechem w głosie. - Jaki mąż, wypraszam sobie!
- Oj dobrze, dobrze przepraszam, ale napewno jakiś mężczyzna czeka tam na Ciebie.- oznajmił Francus.
- Nie, mylisz się. Nie mam nikogo i póki co nie zamierzam, już kto jak kto, ale ja co do mężczyzn mam pewien dynstans...- odparłam, przypominając sobie sytuacje z "Jeremiasem".
- Nie na długo, na pewno jakiś argentyńczyk wpadnie ci w oko, jak nie to może jakiś Francus?- odparł ponownie z charyzmą w głosie. Nie wiem, dlaczego, ale każde jego szczeniacke zdanie pojawiało na mej twarzy szczery uśmiech.
- Myślę, że póki co to nie... A ty? Dlaczego opuszczasz Francje? -spytałam. Bongujrno miał zamiar odpowiedzieć, ale rozmowe przerwała nam stiuaudesa.
- Przepraszam państwa, ale wszyscy opuścili już samolot, chyba państwu też podziękujemy. -oznajmiła. Francus spojrzał na mnie po czym uśmiechnął się i wziął bagarze do rąk po czym wyszedł środkowymi drzwiami a ja poczyniłam to samo.
Szybko po wyjściu z samolotu zadzwoniłam po taxi które po paru chwilach przyjechało i zawiozło mnie prosto pod dom Violetty. Serce biło mi mocno i co raz mocniej uznałam że nie będę dzwonić tylko wejdę tylnimi drzwiami tak jak zawsze miałam w zwyczaju. Tak też zrobiłam, odrazu udałam się do kuchni było w niej pusto." Mhm, ciekawe... Czyżby Olga ma dziś wolne, zazwyczaj zawsze się plącze po kuchni" - pomyślałam. Postanowiłam, że pójde w strone salonu a tam zastałam niespodziewanie Germana. Siedział on na kanapie z smutną miną kótra prawdopodbnie była już u niego normalnością. Przeglądał on pewne zdjęcia, ale nie były one zdjęciami Marii, ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam, tam inną kobiete, lecz nie przyjrzałam się ponieważ German skierował oczy ku górze i zobaczył mnie stojącą w progu drzwi od kuchni.
- Angie? - odparł zszokowany jakby zobaczył ducha. Już miałam odpowiedzieć, lecz on podbiegł do mnie i objął mnie poczym przytulił. Nie potrafiłam nie odwzajemnić uścisku.Moja ręka opadła na jego szyje i również obejmowała ją. Czułam się bezpiecznie, ale mimo tego odczuwalam jeszcze jedną rzecz, czułam, że German znalazł w moich ramionach ukojenie, jeszcze nigdy odkąd go poznałam nie objął mnie tak i nie przytulił, to było najszczersze uczucie i symbol jaki zrobiliśmy od naszego poznania.
- Tak dobrze, że Cię widzę, mimo tego nadal mam wrażenie, że śnie. - odparł spokojnie.
- Również cieszę się z tego powodu, ja wróciłam tylko... - zaczęłam lecz German nie pozwolił mi skończyć.
- Nie, Angie, nie tłumacz się, proszę tylko o to, żebyś już została tutaj z mną oraz z Violettą. - oznajmił. Słysząc te słowa coś we mnie zabłysło. Czy musiałam wyjechać żeby on zrozumiał, że Violetta mnie potrzebuje? Po paru chwilach spoglądania prosto w jego czekoladowe oczy z zrozumieniem, ale też żalem zorientowałam się, że on nadal obejmuje mnie w tali a ja jeszcze nie ruszyłam rąk z jego ramion.
-Angie?! - usłyszałam dziewczęcy głosik przepełniony łzami i również ekscytacją. Była to moja siostrzenica która stała na schodach przyglądając się mnie i Germanowi. Odsunełam się z objęć Germana.
- Violetta. - odparłam ze spokojem i z łzami szczęścia w oczach, że nareście ujrzałam moją siostrzenice. Ona podbiegła do mnie omało co nie spadając z schodów. Odrazu wpadła w moje ramiona. Słyszałam jej cichy płacz, ale nie sądziłam, że aż tak się wzruszyła.
- Angie obiecaj, że już mnie nie zostawisz, proszę cię. - oznajmiła nie oderwując się od moich ramion.
- Ohh moja Violu, obiecuje już nigdy. - odparłam ucałuwując ją w głowe i mocno obejmując. Moja siostrzenica nie przestawała szlochać i tulić mnie, wtedy już wiedziałam, że brakowało mnie jej bardziej niż mi jej i mina Germana uświadomiła mi, że coś się stało...
Mijały dni, tygodnie, miesiące, ale to właśnie dziś postanowiłam wrócić do mojego rodzinnego miasta. Praca kompozytorki dla znanej wytwórni jest bardzo wygodna, ale odległość od rodziny, od przyjaciół od mojego miejsca na ziemi jest zbyt wielka, żebym mogła przeboleć taką szanse.
Siedziałam w samolocie, spoglądałam przez okno i widziałam wszystko z wielkiej odległości to było coś pięknego zawsze uwielbiałam spoglądać na świat z lotu ptaka. Z nie dużym żalem do siebie spoglądałam za w okno, gdy opuszczałam, piękny cudowny kraj w którym zaczęłam dążyć do celu - Francję.
- Zbliżamy się do lotniska w Buenos Aires, prosimy przygotować się do lądowania.
Właśnie te słowa usłyszałam od stiułardesy podczas gdy moje serce zaczęło bić szybciej. Nikogo nie poinformowałam o moim powrocie, ponieważ ja zawsze byłam nie zdecydowana, nie byłam pewna czy chcę wrócić i pożucić moją jedyną szanse, na zaistienie lecz myśl o mojej młodej siostrzenicy która musi sama walczyć z swoim życiem, bez wsparcia rodziny [o ojcu nie ma co wspominać] uświadomiła mnie, że musze wrócić, choćby na kilka dni. Mimo tego, że codziennie widywałam ją przez internet, między innymi w You'Mix i miałam z nią kontakt, lecz to nie było to samo co spędzić z nią troszkę czasu, przytulić, pocieszyć.
Wielka maszyna unosząca się w powietrzu opadła na ziemie. Wszyscy zaczeli po mału opuszczać samolot obijając swoje bagarze o fotele.
- Uwarzaj! - wykrzyknął w moją strone pewien młody mężczyzna. Za nim się zdorzyłam zorientować leżałam ją na ziemi a on koło mnie. - Mogłoby cię to zabić! - oznajmił poważnym i zdenerwowanym tonem ukazując ogromną walizke która spadła na ziemie z górnej szafki samolotu. Po lekkim opanowaniu wstał i podał mi dłoń aby pomóc wstać mi z ziemi.
- Mhm, w sumie nie wiem co by ci tu teraz powiedzieć, bo jakbyś się nie zorientował to też omało co mnie nie zabiłeś. - mówiąc to masowałam swoją głowe oraz łokieć na który wcześniej boleśnie upadłam pod wpływem odepchnięcia przez tego mężczyzne.
- Nie przesadzaj. - oznajmił poważnie, ale też z uśmiechem na twarzy. - Nazywam się Bongujrno. - przedstawił się mi poczym podał dłoń.
- Angie - odparłam przyjaźnie podczas gdy uścisnełam dłoń na powitanie.
- Możesz mi wyznać, dlaczego opuszczasz taki piękny kraj jak Francja?- spytał z lekką charyzmą w głosie.
- Ah tak, mam ku temu poważne powody. Mam siostrzenice która zrobiłaby dla mnie wszystko a ja dla niej i nie widziałyśmy się od miesięcy, bardzo się stęskniłam... po za tym... - zaczęłam.
- Po za tym, mąż? - spytał.
- Że co prosze? - odparłam z śmiechem w głosie. - Jaki mąż, wypraszam sobie!
- Oj dobrze, dobrze przepraszam, ale napewno jakiś mężczyzna czeka tam na Ciebie.- oznajmił Francus.
- Nie, mylisz się. Nie mam nikogo i póki co nie zamierzam, już kto jak kto, ale ja co do mężczyzn mam pewien dynstans...- odparłam, przypominając sobie sytuacje z "Jeremiasem".
- Nie na długo, na pewno jakiś argentyńczyk wpadnie ci w oko, jak nie to może jakiś Francus?- odparł ponownie z charyzmą w głosie. Nie wiem, dlaczego, ale każde jego szczeniacke zdanie pojawiało na mej twarzy szczery uśmiech.
- Myślę, że póki co to nie... A ty? Dlaczego opuszczasz Francje? -spytałam. Bongujrno miał zamiar odpowiedzieć, ale rozmowe przerwała nam stiuaudesa.
- Przepraszam państwa, ale wszyscy opuścili już samolot, chyba państwu też podziękujemy. -oznajmiła. Francus spojrzał na mnie po czym uśmiechnął się i wziął bagarze do rąk po czym wyszedł środkowymi drzwiami a ja poczyniłam to samo.
Szybko po wyjściu z samolotu zadzwoniłam po taxi które po paru chwilach przyjechało i zawiozło mnie prosto pod dom Violetty. Serce biło mi mocno i co raz mocniej uznałam że nie będę dzwonić tylko wejdę tylnimi drzwiami tak jak zawsze miałam w zwyczaju. Tak też zrobiłam, odrazu udałam się do kuchni było w niej pusto." Mhm, ciekawe... Czyżby Olga ma dziś wolne, zazwyczaj zawsze się plącze po kuchni" - pomyślałam. Postanowiłam, że pójde w strone salonu a tam zastałam niespodziewanie Germana. Siedział on na kanapie z smutną miną kótra prawdopodbnie była już u niego normalnością. Przeglądał on pewne zdjęcia, ale nie były one zdjęciami Marii, ku mojemu zaskoczeniu ujrzałam, tam inną kobiete, lecz nie przyjrzałam się ponieważ German skierował oczy ku górze i zobaczył mnie stojącą w progu drzwi od kuchni.
- Angie? - odparł zszokowany jakby zobaczył ducha. Już miałam odpowiedzieć, lecz on podbiegł do mnie i objął mnie poczym przytulił. Nie potrafiłam nie odwzajemnić uścisku.Moja ręka opadła na jego szyje i również obejmowała ją. Czułam się bezpiecznie, ale mimo tego odczuwalam jeszcze jedną rzecz, czułam, że German znalazł w moich ramionach ukojenie, jeszcze nigdy odkąd go poznałam nie objął mnie tak i nie przytulił, to było najszczersze uczucie i symbol jaki zrobiliśmy od naszego poznania.
- Tak dobrze, że Cię widzę, mimo tego nadal mam wrażenie, że śnie. - odparł spokojnie.
- Również cieszę się z tego powodu, ja wróciłam tylko... - zaczęłam lecz German nie pozwolił mi skończyć.
- Nie, Angie, nie tłumacz się, proszę tylko o to, żebyś już została tutaj z mną oraz z Violettą. - oznajmił. Słysząc te słowa coś we mnie zabłysło. Czy musiałam wyjechać żeby on zrozumiał, że Violetta mnie potrzebuje? Po paru chwilach spoglądania prosto w jego czekoladowe oczy z zrozumieniem, ale też żalem zorientowałam się, że on nadal obejmuje mnie w tali a ja jeszcze nie ruszyłam rąk z jego ramion.
-Angie?! - usłyszałam dziewczęcy głosik przepełniony łzami i również ekscytacją. Była to moja siostrzenica która stała na schodach przyglądając się mnie i Germanowi. Odsunełam się z objęć Germana.
- Violetta. - odparłam ze spokojem i z łzami szczęścia w oczach, że nareście ujrzałam moją siostrzenice. Ona podbiegła do mnie omało co nie spadając z schodów. Odrazu wpadła w moje ramiona. Słyszałam jej cichy płacz, ale nie sądziłam, że aż tak się wzruszyła.
- Angie obiecaj, że już mnie nie zostawisz, proszę cię. - oznajmiła nie oderwując się od moich ramion.
- Ohh moja Violu, obiecuje już nigdy. - odparłam ucałuwując ją w głowe i mocno obejmując. Moja siostrzenica nie przestawała szlochać i tulić mnie, wtedy już wiedziałam, że brakowało mnie jej bardziej niż mi jej i mina Germana uświadomiła mi, że coś się stało...
Subskrybuj:
Posty (Atom)